środa, 6 kwietnia 2016

Rozdział 18 pt I


Heej! Słuchajcie bardzo przepraszam za długą przerwę, Nie będę się tłumaczyć, ale tak wyszło, że zabrałam się za pracę dopiero w tamtym tygodniu. Wiem, ze długo czekaliście, więc wstawiam na razie mniej więcej połowę osiemnastego rozdziału. No to miłego czytania ☺





Jackie


-Harry ty pie-
Usłyszałam pisk Louisa, kiedy zniknął w środku.
-Louis?- zapytałam drżącym głosem i podeszłam bliżej, aż w końcu przeszłam przez małą szparę w drzwiach.
Moje serce dosłownie się zatrzymało i poczułam się jakby własnie wyskoczyło z mojej klatki piersiowej. Louis klęczał nad Harry'm.
Harry leżał na podłodze, jego koszulka i dresy były pokryte krwią. Miał odsłonięte nadgarstki, a ja musiałam zakryć usta dłonią, żeby powstrzymać szloch na widok głębokich ran.
Moje oczy spadły na dwie małe buteleczki niedaleko niego. Były puste.
Opadłam na kolana obok Louisa, który wariował, płacząc i szarpiąc Harry'ego.
-Harry, Harry. Obudź się kolego to nie jest śmieszne - powiedział surowo.
Przygryzłam wargę, zlizując słone łzy.
-Zadzwoń po karetkę - powiedziałam pochylając się aby sprawdzić czy oddycha. Nie oddychał. Kurwa.
-Oddycha?- zapytał Louis podnosząc telefon do ucha.
Jego oczy były czerwone i podpuchnięte, kiedy skinęłam głową przygryzając wargę.
-Ha-lo - powiedział do telefonu, a ja spojrzałam znów na Harry'ego.
Łzy spływały z moich policzków na niego, kiedy złapałam jego prawy nadgarstek aby przyglądnąć się ranom. Były strasznie głębokie. Zapłakałam mocniej zauważając, że skóra na jego prawej dłoni była podpalona. Robin, pomyślałam wypuszczając jego dłoń.
-Kurwa, KURWA! - krzyknął Louis wstając po tym jak skończył rozmawiać z kobietą, która powiedziała, ze lepiej będzie jeśli pozostanie na linii. Ale rozłączył się, bo nie był zbyt stabilny emocjonalnie.
Spojrzałam na niego i zamrugałam kilka razy aby zobaczyć go wyraźniej przez łzy.
Podszedł i uderzył w drzwi po czym zakrył twarz dłońmi.
Moje wargi drżały. To była moja wina. Gdybym nie wyszła rano, ponieważ mój tata zadzwonił, żebym wróciła, nie zrobiłby tego. Byłoby z nim w porządku, zatrzymałabym go.
-Louis - powiedziałam delikatnie, kiedy zaczął chodzić po pokoju.
-Nie, nie Louisój mi do kurwy! Spójrz na niego, do cholery, Jackie! Najprawdopodobniej nie żyje! Kurwa, cholera. O Boże. Zamierzam...Jest martwy. Jest martwy.
-Nie, nie mów tak, Lo-
-Kurwa, kurwa, kurwa - powtarzał.
Usłyszeliśmy syreny za zewnątrz po czym Louis praktycznie wypadł z pokoju przez drzwi. Pobiegłam za nim. Karetka zatrzymała się przed domem Harry'ego.
Objęłam się ramionami, kiedy Louis podbiegł do sanitariuszy i wskazał na szopę.
Prawie dziesięć osób pobiegło w tym kierunku i wszystko co mogłam robić to patrzeć na ich plecy kiedy zniknęli w środku. Nie mogliśmy wejść, ponieważ Harry potrzebował fachowej pomocy.
Zobaczyłam Robina wychodzącego z domu, przeklinającego w popłochu, wypytującego co się stało. Jego oczy natychmiast spadły na mnie po czym na szopę.
Ruszył w tym kierunku, odpychając na bok ludzi i przeklinając głośno.
Do tego czasu wszyscy sąsiedzi wyszli z domów, zastanawiając się co się stało. Odwróciłam się do Louisa, który opierał czoło o drzewo, płacząc w ramie.
Wytarłam policzki i nawet jeśli moje serce cierpiało, prawie rozrywając się na myśl,że Harry nie żyje i Louis płacze, podeszłam do niego.
Owinęłam ramiona wokół jego klatki piersiowej, zagrzebując twarz w jego plecy. Napiął się i strząsnął mnie, odpychając.
Poczułam się niechciana. Ale zasługiwałam na to. Spałam z Harrym, ponieważ myślałam, że Louis będzie spał z kimś innym, czy ktoś mógłby zrobić coś żałośniejszego? Chciałam się czuć kochana, ale nie byłam.
Zacisnęłam oczy, starając się zatrzymać łzy, ale nie mogłam. Chciałam i potrzebowałam, żeby z Harrym wszystko było okay. Musiał być żywy. On nie... Nie może umrzeć. Po prostu nie może. Nie,
Usłyszałam krzyk Robina i ja i Louis pobiegliśmy do szopy, skąd sanitariusze wynieśli Harry'ego na noszach.
Miał założoną maskę do sztucznego oddychania, a jego długie, szczupłe ciało było utrzymywane przez kilka pasów.
-Chcę z nim pojechać!- powiedziałam, kiedy oni wkładali Harry'ego do karetki.
-Jesteś z rodziny? - zapytała kobieta po tym, jak zniknął.
-Nie, ale-
-Musisz być.
-Proszę! Proszę, pozwólcie mi.
-Jesteśmy bliskimi przyjaciółmi.
Louis wyszedł przede mnie.
-I to nie tak, ze jego rodzina jest gdzieś tutaj.
Kobieta spojrzała na nas, po czym westchnęła.
-Dobrze, wchodźcie.
Wspięłam się do środka, po czym zrobił to Louis, po czym drzwi zostały zamknięte, a samochód ruszył. Wiedziałam, że mój tata ma mnóstwo pytań i to, że prawdopodobnie przyjedzie do szpitala.
-Reanimujemy - usłyszałam, a moje oczy się rozszerzył na widok dwóch mężczyzn podciągających koszulkę Harry'ego, żeby zrobić elektro-wstrząs.
Syrena zaczęła wyć co prawie mnie ogłuszyło.
Moje gardło zatkało się, kiedy ujrzałam siniaki na ciele Harry'ego.
-Co to jest do cholery? -wrzasnął Louis.
-Znaki po znęcaniu się nad nim -powiedział mężczyzna, a ja odwróciłam głowę.
-Nie możemy mu pomóc dopóki nie dowiemy się jak poważne są obrazy!- krzyknął ktoś jeszcze, a moje serce przyspieszyło.
-Co masz na myśli? - zapytałam, starając się mówić normalnie.
-Istnieje ryzyko poważnej niewydolności serca i organów wewnętrznych.
-Cóż, on PRAWDOPODOBNIE JUŻ UMARŁ!- wrzasnął Louis.
Samochód się zatrzymał, a ja rozejrzałam się, żeby zobaczyć, że drzwi są otwarte. Zabrali nosze, a ludzie zaczęli panikować i krzyczeć, odpychając wszystkich dookoła.
Chyba się załamię.


Mackenzie


Impreza była w pełnym rozkwicie, kiedy zrozumiałam, że jestem znudzona. Nigdy nie nudziłam się na imprezach, głównie dlatego, że miałam obok siebie Harry'ego, żeby się obściskiwać.
Westchnęłam, po czym usiadłam na kanapie z czerwonym kubeczkiem w ręce, a po chwili poczułam, że ktoś usiadł obok.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Nialla patrzącego na mnie, trzymającego butelkę piwa.
-Czego chcesz do cholery? - splunęłam, a jego oczy opadły na mój dekolt.
-Oczy do góry idioto.
-Wyglądasz na znudzoną.
-Odpieprz sie Niall.
-Jesteś oznaczona, no wiesz.
Przekręciłam oczami i wstałam, odkładając kubeczek na stolik.
-Gdzie idziesz?
-Do domu. Ta impreza ssie.
Upewniłam się, żeby pożegnać się z Kurtem i Leslie po czym sprawdziłam telefon, w wypadku gdyby Harry zapytał, czy chce wpaść. Nie zapytał.
-Pieprzyć go -wymamrotałam, po czym opuściłam dom Kurta, idąc przez trawnik. Mój dom był kilka bloków dalej, wiec mogłam iść.
-Hej!
Przekręciłam oczami i jęknęłam głośno, odwracając się, żeby zobaczyć Nialla biegnącego do mnie.
-O co chodzi tym razem do cholery?
-Zapomniałaś kurtki - powiedział, podając mi mój kardigan.
-Dzięki - mruknęłam i odwróciłam się by odejść.
-Więc mieszkasz całkiem niedaleko, huh? - zapytał wkładając ręce do kieszeni.
-Naprawdę nie potrzebuję ochroniarza, Niall. Możesz już iść.
-Czemu jesteś taka zimna?- zapytał.
-Żartujesz sobie? Działasz mi na nerwy do jasnej cholery! Dlaczego nie możesz wbić sobie do swojej pieprzonej głowy, ze nie jestem tobą zainteresowana?
-Ponieważ kłamiesz.
Obraziłam się i zwiększyłam tempo, ale to było bez sensu. Nie dał mi spokoju.
-Jestem jeden krok od zadzwonienia przez ciebie po policję, Niall.
-Oh, tak?
-TAK! -wrzasnęłam odpychając go lewą ręką.
-Nie musisz być ta gwałtowna księżniczko.
Fakt, że nazwał mnie księżniczką dał mi dziwne uczucie w brzuchu. Zignorowałam go idąc dalej.
Już widziałam mój dom przy tej ulicy.
Wyjęłam klucz z kieszeni i włożyłam do zamka bramy.
-Więc tutaj mieszkasz? -zapytał. -Imponujące.
Rozległ się grzmot i zaczęło padać.
-Kurwa - przeklęłam.
-Mogę wejść?
-Nie ma mowy! -krzyknęłam przez deszcz, wchodząc do ogrodu i próbując zamknąć bramkę.
-No dalej, przecież do cholery leje!
-Dobrze! Ale tylko po to, żeby zadzwonić po taksówkę.
Skinął głową, a ja modliłam się, żeby moi rodzice nie pojechali z Kelsey do babci i żebym nie musiała być z nim sama. Dlaczego akurat wtedy gdy chcę żeby tu byli, ich nie ma? Boże.
Zamknęłam drzwi za Niallem i kazałam zdjąć buty.
-Idę sie wysikać, a ty dzwonisz po taksówkę i wychodzisz.
-Jasne - powiedział chichocząc i zdejmując buty.
Zdjęłam szpilki i poszłam na górę do łazienki. Kiedy skończyłam w toalecie, przebrałam się w coś luźniejszego i spojrzałam na siebie w lustrze.
Zauważyłam, że moje uda się zmniejszyły co oznaczało, że to działa. Uśmiechnęłam się i odwróciłam, żeby wrócić na dół.
Siedział na kanapie i oglądał telewizję.
-Przeszkadzam ci? -zapytałam wyrywając mu pilota z rąk.
-Masz coś do jedzenia? - zapytał wstając i przeskoczył przeze mnie, żeby dojść do kuchni. Poszłam za nim z otwartymi ustami.
-Co? Po prostu zadzwoń po takse! -wrzasnęłam kiedy otworzył lodówkę.
Wyjął sernik mojej mamy i odłożył go na blat, po czym sięgnął po nóż.
-Niall!- krzyknęłam, kiedy ukroił sobie kawałek.
-Cu?- zapytał z pełną buzią, uśmiechając się.
-Jesteś obrzydliwy.
-Zjedz kawałek, to jest niesahmofite!
Sięgnęłam po ciasto, po czym przygryzłam wargę. Była prawie północ, ale hey, i tak zamierzałam zwymiotować te kalorie.
-Taa cokolwiek.
Kiedy zjadłam jeden kawałek, sięgnęłam po kolejny i kolejny.
-Łał, nie wiedziałem, ze możesz zjeść tak dużo.
Moje serce spadło. Dlaczego jego słowa na mnie zadziałały? Jest niczym.
-Zamknij się -mruknęłam wciskając placek do lodówki.
-Nie, to atrakcyjne. Naprawdę, bez sarkazmu -powiedział i rzeczywiście był szczery.
-Jak wrócę z łazienki oczekuję, ze będziesz w połowie drogi do pieprzonych drzwi. Idę pod prysznic.
-Kumam -uśmiechnął się, a ja wiedziałam, że wcale nie zamierzał dzwonić po taksówkę. Musiałam zrobić to sama, ale najpierw potrzebowałam łazienki.
Wybrałam łazienkę na dole i zamknęłam drzwi na klucz, po czym włączyłam wodę pod prysznicem.
Wsadziłam wskazujący i środkowy palec pod wodę, po czym uklękłam przed toaletą.
No dalej, robiłaś to wcześniej. Działało -pomyślałam, po czym włożyłam oba palce do gardła i potarłam je od środka.
Jedzenie wychodziło ze mnie, aż byłam pewna, że jestem pusta. Wstałam, trąc kolana.
Umyłam zęby i wyłączyłam prysznic, po czym ochlapałam twarz zimną wodą.
Spłukałam wodę i wyszłam z łazienki. Niall znów oglądał telewizję.
-Dzwonię dla ciebie po taksówkę -powiedziałam biorąc mój telefon ze stolika do kawy i wstukałam odpowiedni numer.
Wstał.
-Okay.
Uniosłam brwi przez fakt, że nie zaprotestował i podniosłam telefon do ucha.
-Dzwonię- zapewniłam go.
Podszedł bliżej.
-Wiem -skinął, po czym ujął moją twarz i pocałował mnie.
Mój brzuch zrobił fikołek w tył i zdałam sprawę, że podświadomie oddaję pocałunek. Irytujący głos kobiety na drugiej linii zadzwonił mi w uszach, a ja rozłączyłam się, aby odrzucić Iphone'a na kanapę.
Ręce Nialla zjechały w dół na moją talię, a ja podskoczyłam, owijając nogi wokół jego pasa.
Posadził mnie na stole, a ja zaczęłam zdejmowac jego kurtkę.
-Myślałem, że mnie nienawidzisz -odetchnął, kiedy zdarłam kurtkę z jego ramion.
-Zamknij się.

Rhya

-Więc, kochanie, wrócę za kilka dni, okay? -zapytała mama, kiedy pochylałam się nad zadaniem z algebry.
Był piątkowy wieczór, a ja robiłam zadania w kuchni. Z matmy.
-Taa, jasne -powiedziałam, a ona pomachała mi po czym zniknęła na korytarzu.
Usłyszałam, że drzwi został zamknięte, a chwilę potem mój telefon zabrzęczał.
Kolejna wiadomość od Liama, mówiąca, że jest już w drodze z Louisem.
Żułam końcówkę ołówka, kiedy zadzwonił dzwonek. Podskoczyłam, szczęśliwa i poszłam, żeby im otworzyć.
Akurat w tym momencie Perrie schodziła na dół.
-Hej kochanie -powiedział Liam uśmiechając się i pochylił się, żeby mnie pocałować.
-Hej -odpowiedziałam uśmiechając się przy jego ustach.
-Ugh.
Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Perrie przechodzącą obok nas do kuchni.
-Zamknij się Perrie- zaśmiałam się i zamknęłam drzwi.
-Bez Louisa?
-Pokłóciliśmy się.
-Przykro mi -powiedziałam, a on ruszył za mną do kuchni.
Perrie trzymała w ręce paczkę chipsów i pochylała się nad moim zadaniem.
-Czekaj. Czy ty robisz pracę domową?
Wskoczyła na ladę.
-Taa. Wiesz, to pomaga dostać się na uniwersytet.
-Ph..
-I sprawia, że nie powtarzasz roku.
-To akurat pan Schwartz -powiedziała wzruszając ramionami. Przekręciłam oczami.
-Więc, dlaczego tu jesteś? -kontynuowała, patrząc na Liama, który nie był zaobsorbowany zabawą z Doodlem.
-Perrie. On jest moim chłopakiem.
Przekręciła oczami.
-Wiec, jak z Zaynem?- zaczął Liam.
-O Boże. Między mną a nim nic nie ma. Dlaczego ludzie nie mogą tego zrozumieć?
-Bo oboje się sobą podniecacie -kontynuował Liam -Właściwie, zamierzam zadzwonić do niego teraz i zapytać czy ma ochotę wpaść.
-Nie. Przysięgam na Boga, jeśli to zrobisz, wychodzę -powiedziała zeskakując z blatu.
-On tylko żartuje -powiedziałam.
-Cóż, nie jest zabawny- wymamrotała, opuszczając kuchnię.
-Wiesz kto jest zabawny? ZAYN! - krzyknął Liam za nią.
Popchnęłam go, wiec spojrzał na mnie w dół.
-Ha -powiedział po czym uniósł na blat i zaczął całować.
Oblizałam usta zanim wślizgnęłam mój język do jego buzi. Smakował jak dym i pachniał alkoholem. Rezultat imprezy którą właśnie opuścił.
Jego ręce wędrowały po moich udach, odpychając spodenki najdalej jak tylko mógł. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on przyciągnął mnie na koniec blatu, żeby otrzeć się o mnie swoim kroczem.
-JEZU CHRYSTE -zawołała Perrie od drzwi -Nawet nie można zejść po szklankę wody.
Liam jęknął i odsunął się, a Pierrie podeszła do szafki.
-Masz sypialnię, wiesz? -zapytała, a ja zaplotłam kostki, złączając nogi.
Znów wyszła, a ja spojrzałam na Liama, który sprawdzał telefon.
-Zadzwoń do Zayna.
-Właśnie to robię.
Zeskoczyłam z blatu i poszłam po szklankę wody.
-Powiedział, ze już jedzie- powiedział Liam i odłożył telefon.
-Mam nadzieję, że nie jest pijany.
-Pijany nie, naćpany... Prawdopodobnie -wymamrotał.
-Też pachniesz jak dym.
-Cicho, wiem, że to na ciebie działa.
Przygryzłam wargę i zapiszczałam kiedy przycisnął mnie do lady. Jego krocze przywarło do moich pleców, a ja położyłam dłonie na blacie, żeby się ustabilizować.
-Hej, kochanie? -wyszeptał.
-T-tak?
-Nie chcę rujnować momentu, ale bierzesz lekarstwa?
Odwróciłam się.
-Tak, Liam.
-Przepraszam, że pytam. Chcę po prostu, żebyś była zdrowa, Okay?
Przygryzłam wargę i skinęłam.
-Nie, mam to gdzieś. Myślę, że to słodkie.
-Nie, nie jestem słodki. Nie nazywaj mnie słodkim.
-I uroczy. Jesteś definitywnie uroczy. Jak szczeniak.
Znów przycisnął mnie do blatu, akurat w momencie, kiedy zadzwonił dzwonek.
-PERRIE MOŻESZ OTWORZYĆ?! ZAMÓWIŁAM PIZZE!- krzyknęłam, a Liam zachichotał.



Część druga (mam nadzieje) już niedługo :D

3 komentarze:

Każdy wasz komentarz motywuje nas do dalszego tłumaczenia ;)
All the love. x