Rozdział 1: W którym Jackie poznaje wszystkich i wszyscy poznają Jackie
***
przyp. aut.: Kocham chłopców w ich rzeczywistym świecie, ale w tej historii będą momentami wredni.
_______________________________________________
- Daleko jeszcze? - spojrzałam na ojca. Na kierownicy samochodu wystukiwał rytm jakiejś tandetnej piosenki.
- Nie, jeszcze godzina drogi – stwierdził, spoglądając na GPS.
Westchnęłam. Moje ramię było zdrętwiałe, ponieważ spałam na nim, dodatkowo bolały mnie plecy i czułam suchość w ustach. Jechaliśmy już dziesięć godzin. Kto powiedział, że musimy wziąć z nami nasz samochód? Przeprowadzaliśmy się właśnie ze słonecznej Kalifornii do deszczowego Londynu. Cudownie. Tata dostał awans w banku, więc teraz musieliśmy się tu przeprowadzić z całym tym gównem.
Przetarłam oczy i spojrzałam jak deszcz uderzał w okna.
- Co z tego, że mam 14 lat? I tak mogę cię pieprzyć jak zwierzę.
Był to mój kochany brat, Josh. Flirtował z naszą „nową” siostrą przyrodnią, Lindsay. Nazywałam ją Zdzirą Lindsay... w swoim pamiętniku.
- Josh! Słownictwo! - ojciec sapnął poirytowany, podkręcając głośnik radia. Nasza macocha tylko się zaśmiała, potrząsając swoimi perfekcyjnie ułożonymi blond lokami, po czym oparła się z powrotem. Odwróciłam wzrok. Noc już zapadła. Jeszcze jedna godzina z tym domem wariatów. Później wreszcie zostanę sama ze sobą. Słyszałam, że dom, do którego się przeprowadzamy, jest świetny.
Ale oczywiście to oznacza, że muszę zacząć ostatni rok szkoły wśród nowych ludzi. Zaraz... Lalunia Lindsay tam będzie. No, świetnie. No i mój zboczony brat będzie świeżakiem. Nie, żeby mu to przeszkadzało. Cieszył się na widok wielu zdzir w naszej „szkole średniej”. Po prostu nazwijmy to liceum, dobrze? //wiem, że w prologu pisałam o gimnazjum, ale tu w zasadzie nie ma większej różnicy//
Zaczęłam szukać słuchawek w kieszeni kurtki. Jak zwykle były poplątane. To nie nowość. Rozwiązałam je cierpliwie. Tak, to był jeden z moich talentów: cierpliwość.
Nie żebym była nie wiadomo jak utalentowana...
Włączyłam „Tam gdzie tęcza nad ziemią” na swoim odtwarzaczu, ponieważ mój gówniany telefon nie był nawet w stanie zrobić jakichkolwiek zdjęć. Pewnie się zastanawiasz, że skoro mój tata jest tak bogaty, dlaczego ciągle miałam najstarszy telefon na świecie. Cóż, nie chciałam zniszczyć tego drogiego.
Za to miałam MacBooka.
Zamknęłam oczy, opierając swoją głowę na szybie.
Kiedy je otworzyłam, zbliżaliśmy się do podjazdu. Twarz Josh'a była przyklejona to mojego okna, prawdopodobnie Lindsay go odepchnęła kiedy zaczął się do niej dobierać w samochodzie. Popierdolony.
- Boże, jak tu zimno! - Lindsay krzyknęła, kiedy wysiedliśmy z auta. Ojciec trzasnął za sobą drzwiami pojazdu.
Nic dziwnego, że było jej zimno. Na sobie miała krótką spódniczkę, mogłam nawet zobaczyć, jaki kolor miały jej stringi (czarne), więc to miała pod spodem. Jej ciasny, krótki top również wcale nie pomagał. Boże, co za zdzira.
Cała nasza piątka zgromadziła się na ganku, pod dachem. Lało jak z cebra. Wyławiając klucze z kieszeni, tata zaklął, po czym otworzył drzwi. Wszedł do środka, prawie potykając się, zanim zapalił światło.
Byliśmy tu wcześniej, tylko na krótki okres. W tym czasie był do wynajęcia, jednak kupiliśmy do kilka miesięcy później.
Tak czy siak, nosiliśmy (czyli ja z ojcem) walizki i wszystkie nasze śmieci do środka, zanim rzuciliśmy je na dywan, zostawiając je tam. Każdy wziął swoje rzeczy i poszedł do swojego pokoju.
Pokój rodziców był na pierwszym piętrze wraz z dwoma pokojami gościnnymi. Mój pokój, Josh'a i Lindsay był piętro wyżej. Miał osobną łazienkę i pokój gier.
Rzuciłam się na łóżko, oddychając zapachem firan i zasłon. Zamknęłam oczy, następnie wstałam i włączyłam światło.
Po godzinie układania ubrań w szafie i przerzucaniu kontaktów telefonicznych na drugą komórkę (o tak, dostałam od taty iPhone'a 4) wreszcie wzięłam prysznic.
Byłam zmęczona, oczy same mi się zamykały, więc po prostu zasnęłam.
4 dni później
- Ruszać tyłki na dół! - usłyszałam tatę, który krzyknął z dołu.
- Idziemy! - ja, Josh i Lindsay wspólnie głośno odpowiedzieliśmy.
Ubrałam się i chwyciłam za plecak.
Wyszłam z pokoju, zbiegłam z dwóch pięter prosto do kuchni. Rzuciłam okiem na zegarek. 7.30, eh. Nienawidziłam tego. Szkoła w Ameryce zaczyna się o 9, a nie o pierdolonej 8 rano.
Wkrótce Lindsay również zeszła na dół, mając na sobie krótką obcisłą sukienkę i parę zabójczych szpilek. Ja z kolei miałam na sobie moją zwyczajną kurtkę, czarne All Stary i dżinsy.
- Gdzie je- o! Co tak długo? - ojciec spytał Josh'a, który siedział na krześle obok mnie. Helen była gotowa do wyjścia, pracowała jako lekarz. Dziwne, wyglądała jak dziwka. Najwidoczniej znalazła sobie pracę jako pielęgniarka w pobliskim szpitalu.
- Ludzie, musimy wstawać wcześniej! Jest grubo po siódmej! Chcę was wszystkich widzieć tutaj o 7:20. Macie dziesięć minut na śniadanie, Josh, przestań dotykać Lindsay pod stołem!
Josh uśmiechnął się i spojrzał na swoje kolorowe gejowskie płatki. Wywróciłam oczami.
- I jesteście gotowi do wyjścia o 7:35! Mam pracę o ósmej!
Następnie zaczął mówić coś o tym, żeby się nie bać, nie martwić, co brzmiało jak debilny cytat z jakiegoś podręcznika rodzica, odkąd moja mama, a właściwie macocha, była wredną suką.
Chwyciłam swoją torbę, po czym wstałam. Josh i Lindsay poszli za mną.
Wsiedliśmy do auta, Lindsay zaczęła marudzić o jakiejś parze butów, Josh z kolei grał w Fifę na swoim iPhonie 4S.
Do szkoły dojechaliśmy w kwadrans, mając jeszcze 5 minut przed lekcjami. Byłam przerażona. Nie znałam tu nikogo oprócz Lindsay.
- Gabinet dyrektora w tę stronę – rzuciła Lindsay, wskazując na korytarz. Kilku uczniów (głównie męska część) zwróciło się w naszym kierunku. Zaczęli gwizdać na Lindsay, mrugać i uśmiechać się. Typowe. Próbowałam nadążyć za nią, kiedy ta odpowiadała chłopakom na zaczepki.
Do sekretariatu zapukała dwa razy, zanim otyła kobieta otworzyła drzwi.
- Oh, witam! - zaświergotała. - Musicie być nowe!
Wpuściła nas do środka. Było to dość małe pomieszczenie, wypełnione dokumentami i pucharami. Standardowo.
- Pan Hunter jeszcze nie przyszedł, więc zajmę się tym za niego. Zapewne wy to Lindsay... i... Jackie Vega? - zerknęła na nas spod wszystkich ważnych papierów, które trzymała. - Cudnie! Macie wspólnie dwie godziny zajeć teatralnych, rozszerzony angielski, chemię i matematykę – oświadczyła.
- To wspaniale! - rzuciła Linds z ewidentnie sztucznym entuzjazmem.
- W porządku. A teraz wasze plany lekcji!
Podała mi kartkę papieru, na którą rzuciłam okiem. Świetnie... Pierwsza była głupia biologia. Przecudownie.
- Dobrze. Zatem dlaczego nie idziecie na zajęcia? Zostały wam 2 minuty. Numery szafek i ich szyfry macie na górze waszych planów. A teraz udajcie się do klas!
Pomachała nam, po czym wróciłyśmy na korytarz. W tym momencie po prostu zwiać.
Spojrzałam na numer szafki. 421.
- Cześć! - krzyknęła Lindsay, zanim zniknęła.
Podeszłam do szafki, kiedy zadzwonił dzwonek. Zostawiłam w niej torbę, szybko chwytając książkę i zeszyt do biologii.
„Klasa... 42... klasa 42...” - powtarzałam w myślach. Korytarz był całkowicie pusty, co oznaczało, że zajęcia się zaczęły.
Podniosłam głowę i ujrzałam numer 42 na drzwiach. Zamarłam.
No to wchodzimy.
Otworzyłam drzwi i zdałam sobie sprawę, że za drzwiami kryła się klasa. Kurwa.
Nagle rozmowy ucichły, a wszyscy gapili się na mnie.
- Uhm...
- Kim jesteś? - nauczyciel warknął.
- Jestem... Nazywam się Jackie Vega. Jestem nowa...
- Pewnie. Po prostu idź i usiądź gdzieś – bąknął.
- A... A gdzie mam...
- Ugh! - stęknął, rozglądając się dookoła klasy czy raczej wielkiego labolatorium - Obok Liama Payne'a.
Podniosłam głowę. Nikt w klasie nie wyglądał jak jakiś Liam. Nauczyciel ponownie westchnął i wywrócił oczami.
- Liam, podnieś rękę.
Nagle ujrzałam dłoń z tyłu klasy, a potem chłopaka o brązowych włosach. Wyglądał jak James (przyp. tł.: podobny do Jamesa Blunta)
Czułam się dziwnie, idąc w jego kierunku, ignorując wszystkich uczniów rozszerzonej biologii, których wzrok czułam na sobie. Swoją drogą, każde moje zajęcia były rozszerzone. Oprócz chemii, matematyki i fizyki. Chciałam pisać, albo stać się dziennikarką któregoś dnia, więc wszystko, co powiązane z matmą, było do dupy.
Usiadłam na krześle, kładąc książkę na blacie ławki. W pewnym sensie byłam zadowolona z faktu, iż nauczyciel nie kazał mi się przedstawić. Widać było, że to nie praca, którą lubi.
- Jackie – szepnęłam, podając Liamowi dłoń.
Spojrzał na nią, wywracając oczami. Oczywiście nie podał swojej. Oh, więc był zbyt fajny dla każdego. Pewnie, czemu nie.
Reszta lekcji minęła niemiłosiernie długo. Liam nawet na mnie nie spojrzał, tylko gapił się na zegar. Nauczyciel robił powtórzenie podstawowych wiadomości. Musiałam się skupić.
Zadzwonił dzwonek, co sprawiło, że Liam odskoczył od swojego krzesła. Przypomniało mi się zajście z Bellą i Edwardem. Westchnęłam. Kocham „Zmierzch”.
„Matematyka” - przeczytałam na głos. Prychnęłam. Zajebiście. Zajęcia ze Zdzirą Lindsay.
Chwyciłam rzeczy do matmy i udałam się do klasy 79. Oczywiście było to dość sporym wysiłkiem. Wszyscy byli do tego zmuszeni, ponieważ korytarz był wypełniony po brzegi. Znalazłam salę i westchnęłam z ulgą, kiedy ujrzałam tylko czwórkę nastolatków. Była tam dziewczyna w ciemnych farbowanych włosach. Mówiła coś do kogoś, kto wyglądał jak blond szmata, dość podobna do Lindsay. Obok siedziało trzech jasnowłosych chłopaków, którzy grali na swoich iPhonach oraz ruda dziewczyna z okularami i nosem w książce, z tyłu klasy. Udałam się do niej, czując na sobie ciekawski wzrok od jakichś dwóch szmat.
Usiadłam obok brunetki.
- Cześć – uśmiechnęłam się.
Podniosła wzrok znad książki.
- Uhm... cześć. Jesteś tu nowa? - zamknęła książkę pod tytułem „Buszujący w zbożu”. Nieźle.
- Tak.
Ciągle była bardzo cichutka, taka zamknięta.
- Przepraszam. Przywykłam do tego, że ludzie nie rozmawiają ze mną – wbiła wzrok w swoje palce.
- W porządku. Ja tak samo... Nie znam tu nikogo. Jackie – wyciągnęłam dłoń.
- Rhya – podała rękę nieśmiało, kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca. Zadzwonił dzwonek, a miejsce obok mnie ciągle było puste.
Nienawidziłam matematyki. Młody nauczyciel przypomniał mi Ezrę ze „Słodkich kłamstewek” (uwielbiam to, dobrze?), wszedł, tłumacząc się.
- Przepraszam, najmocniej przepraszam. Na korytarzu ostatnio panuje cholerny tłok – powiedział, kładąc kubek z kawą na swoim biurku, zanim klasnął w dłonie i odwrócił się tyłem do nas. - Jestem Schwarz... I od dziś będę waszym nauczycielem od matematyki. Jak wiecie, pani Beatle zdecydowała się odejść na emeryturę.
Ponownie się odwrócił i na tablicy zapisał swoje nazwisko.
- Więc teraz wasza kolej, aby się przedstawić. W porządku alfabetycznym. Zaczekajcie chwilę.
Zaczął szukać czegoś w swojej teczce. Wszystkie dziewczyny wydawały się być w nim od razu zakochane na zabój, podczas gdy każdy chłopak patrzył na niego, jakby miał go zabić.
- Już, przepraszam za to. Więc ja może zacznę. Nazywam się Ron Schwarz i mam dwadzieścia dwa lata. - Niektóre dziewczyny gwałtownie wzięły oddech z wrażenia a dwie zdziry zaczęły wachlować się. - Niebieski to mój ulubiony kolor, lubię jeść orzechy, a moim ulubionym filmem jest „Incepcja”. Więc teraz zobaczymy, kto jest pierwszy na liście. Rheaya... Darling?
- Rhya.
- Mój błąd – pan Schwartz usiadł na biurku, zakładając nogę na nogę.
- Jestem Rhya Darling, mam siedemnaście lat. Moim ulubionym kolorem jest turkus, lubię jeść masło orzechowe. Moim ulubionym filmem jest „Titanic”.
- Dziękuję Rhya. A teraz... James Horan?
- Niall Horan – jasnowłosy chłopak splunął, opierając się na krześle. Niebieskooki chłopak obok niego zachichotał. - Jestem Niall Horan, mam osiemnaście lat. Mój ulubiony kolor to pomarańczowy. Jestem Irlandczykiem oczywiście. Lubię jeść wszystko, co jadalne, a „Grease” jest moim ulubionym filmem.
- Dziękuję Niall.
Następnie dziesięć kolejnych osób zrobiło to samo.
- Zayn Malik? - nikt nie odpowiedział. Wszyscy patrzyli na puste miejsce obok mnie. - Nauczyciele ostrzegali mnie przed nim. Więc dziś jest nieobecny.
Schwartz ponownie przeskanował wzrokiem listę.
- Mackenzie Sandler? - dłoń z różowymi paznokciami uniosła się. Blond-dziwka poruszała palcami, zanim opadła się o ławkę, co miało wyglądać jak zalotne pomachanie. Na pewno chciała pokazać swój dekolt.
- Nazywam się Mackenzie Sandler i mam siedemnaście lat. Moim ulubionym kolorem jest róż, kocham jeść sushi, a mój ulubiony film to „Pamiętnik”, taaaak. - Opadła na krzesło, dumna ze swojej odpowiedzi.
- A teraz... Louis Tomlinson?
Brunet obok Nialla uśmiechnął się. Wszystkie rozmarzone dziewczyny patrzyły na niego. Oprócz Rhyi i Mackenzie. Ta z kolei uśmiechała się i mrugnęła w jego stronę. Spojrzałam na moją przyrodnią siostrę, która szeptała coś do szmaty obok.
- Jestem Louis Tomlinson i mam dwadzieścia dwa lata.
Dwa-dzieś-cia?!
- Moim ulubionym kolorem jest czerwony, film to „Avengers” i kocham cipki.
Cała klasa wybuchła śmiechem, oprócz mnie i Rhyi. Zaczerwieniłyśmy się jak dziewice, które nigdy się nie całowały.
- Panie Tomlinson... Słyszałem o tobie. Czarujący – pan Schwartz powiedział, zanim spojrzał ponownie na dziennik, który trzymał w rękach.
- Jaqueline Vega? - przeczytał.
Spojrzałam na ławkę i uśmiechnęłam się ironicznie, wiedząc, jaką ofiarą byłam.
- Tak. - powiedziałam.
Wszyscy spojrzeli na mnie.
- Jestem Jackie Vega, mam siedemnaście lat. Lubię kolor fioletowy, pizzę, a moim ulubionym filmem są „Wredne dziewczyny” - kiedy skończyłam zdanie, Niall, Louis i Mackenzie zmarszczyli twarze.
- Więc jesteś z Ameryki? - nauczyciel spytał.
- California – skinęłam głową.
- LA! - Mackenzie krzyknęła, śmiejąc się. - Słaaaaaaaabe! - kilka dziewczyn zaśmiało się razem z nią.
- W porządku. Więc Lindsay Vega. Jesteście siostrami?
- Tak – jej głos zaświergotał, sprawiając, że wszyscy spojrzeli na nią. Niall i Louis uśmiechnęli się na jej widok. - Przyrodnie siostry. Jesteśmy tu nowe! Nazywam się Lindsay Vega, mam osiemnaście lat. Mój ulubiony kolor to róż. Lubię chińszczyznę, a mój ulubiony film to „Igrzyska śmierci”. Dodatkowo jestem singielką.
Wywróciłam oczami. Normalka!
- No dobrze.... A teraz.... Leslie Walsh?
Kolejna szmata w ciemnych włosach podniosła dłoń. Jej paznokcie pasowały to tych Mackenzie.
- Tak! Jestem Leslie Walsh. Mam siedemnaście lat i moim ulubionym kolorem jest różowy. Lubię kutasy, a moim ulubionym filmem jest „To tylko seks” - wszyscy zaczęli się śmiać.
- Takie słownictwo nie jest w tej szkole akceptowane... Ale ja nie mam nic przeciwko – Schwartz powiedział, uśmiechając się. - Wracajcie do pracy. Macie do mnie jeszcze jakieś pytania?
- Jest pan singlem? - Leslie głośno zapytała.
- W zasadzie, to tak.
- Więc...
Nagle zadzwonił dzwonek, po czym odetchnęłam z ulgą. Moje policzki płonęły.
- Do widzenia, nie zapomnijcie zostać w szkole! - to było ostatnie co słyszałam, zanim ponownie wyszłam na przeludniony hol szkolny.
Minęły kolejne dwie lekcje, teraz była pora lunchu. Nie miałam pojęcia, gdzie znajdowała się stołówka.
- Witam ponownie! - usłyszałam obok głos Rhyi.
- Oh, cześć.
- Więc... pomyślałam, że skoro jesteś tu nowa... Mogę, no wiesz, pokazać ci szkołę.
- Byłoby super! - uśmiechnęłam się.
- Pewnie teraz zastanawiasz się, gdzie jest stołówka, prawda?
- Tak.
- W tę stronę.
Poszłam za nią przez hol. Ustawiłyśmy się w kolejce po posiłek.
- Więc opowiedz mi o wszystkich.
- Cóż... to jest Mackenzie – wskazała na blondynkę, która właśnie weszła do stołówki. - Ale ją akurat znasz z matmy. Jest najpopularniejszą dziewczyną w szkole. No, ona i Foxy five (przyp. tł.: Mogłam przetłumaczyć dosłownie, co oznaczałoby „Lisią Piątkę”, ale wg mnie, niestety, po w oryginalnej wersji brzmi to o wiele lepiej)
- Foxy five?
- Taaa. Tak się nazwały. Żałosne, moim zdaniem.
- Więc kto jest w tej piątce?
- Mackenzie, Leslie, Debbie, Taylor i... cóż, wygląda na to, że twoja siostra właśnie zajęła miejsce Kim – moim oczom ukazała się Linds która wchodzi do pomieszczenia zaraz po najpopularniejszej.
- Oh...
- Cóż.. Nie ma tu dużo do opowiadania. Jest kapitanem cheerleaderek, przewodniczącą szkoły i zawsze królową balu. Zresztą Leslie nie lepsza. Jest współkapitanem drużyny, jej jakby miniwersja.
Patrzyłam, jak zajmowały miejsce przy stoliku na środku stołówki. Nikt inny tam nie stał.
- A kto siedzi po drugiej stronie stołu? Zostało tam chyba... jeszcze siedem wolnych miejsc!
- No tak. To dla reszty – rzuciła, podkreślając ostatnie słowo.
- Dla reszty, mówisz...
- Jason Kimmel - chłopak Leslie, Kurt Dallas – chłopak Taylor, Harry Styles, Zayn Malik, Liam Payne, Niall Horan i Louis Tomlinson.
- On nie ma przypadkiem dwudziestki na karku?
- Owszem. Ale ciągle oblewa chemię, więc nie mógł zdać. No i nigdy nie stawił się na letniej szkole (przyp. tł.: Odpowiednik naszej polskiej sierpniowej poprawki.).
- Oh...
- Taaa. Są szkolnymi gwiazdkami. Poważnie. Nawet się do nich nie odzywaj, jeśli cię nie pytają.
- Opowiedz mi o Liamie.
- Jest najmądrzejszy z całej grupy. Ale również najbardziej zrzędliwy.
- No tak. Siedziałam obok niego na biologii.
- Uhh... Niemiło. Tak czy inaczej, jest cichy, ale niewiarygodnie zarozumiały i wiecznie poirytowany. Podoba się każdej dziewczynie... -zmarszczyła brwi. - Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi do dziewiątego roku życia... Wtedy przestał być prześladowanym. Sam zaczął zastraszać ludzi.
- Zastraszać?
- Tak. Tak mnie traktował i traktuje... czasami.
- Co się stało?
- Eh... Zmienił swoje zachowanie, wygląd, zaczął chodzić na zajęcia z boksu... Zmienił się. Przestał ze mną rozmawiać i stał się popularny.
- A co z Niallem z matmy?
- Oh. On... on jest naprawdę dziwny. Śpi wszędzie, gdzie tylko można. Może wydawać się beztroski, ale wiem, że ćpa. Jest ćpunem, szczerze mówiąc. Dlatego jest taki blady.
- Okej...
- Zayn Malik. Ten, który nie pojawił się na matmie. Zawsze pełen tajemnic. Rzadko wpada na zajęcia, ale o dziwo dobrze się uczy. Poszedł do szkoły rok później, niż reszta. Dlatego ma dziewiętnaście lat... prawie dwadzieścia.
- I?
- Ma charakterek. Jest humorzasty, zwykle śpi w klasie. Jeśli nie ma go na lekcjach, wagaruje, gdzieś pali,... albo zabija koty.
- Co?!
Wzruszyła ramionami, płacąc za dwa talerze spaghetti i wodę. Udałyśmy się w stronę odosobnionego stolika w rogu. Na stołówce było jeszcze dwóch chłopaków, ale już jakoś nie obchodzili mnie.
Zobaczyłam swojego brata, który wszedł na stołówkę z dwójką innych, w swoim wieku.
- Cześć siostra! - krzyknął, podchodząc do nas.
- Hej Josh.
- Cześć kumpelo mojej siostry. Wiec tak czy siak, jest jedna fajna dupeczka w mojej kla...
- Szczerze, mam to w dupie – rzuciłam, on pokazał mi środkowy palec i odszedł ze swoimi znajomymi.
- Więc wracając do Zayna...
- No właśnie. Jest niebezpieczny. Nie zadzieraj z nim, jeśli nie chcesz być poćwiartowana w trakcie snu. Jeszcze coś... nigdy, ale to ni-g-dy nie idź do domu przez palarnię. To jego miejsce. Tylko stolik popularnych włóczy się tam.
- W porządku...?
Już chciała coś powiedzieć, kiedy zaniemówiła. Drzwi otworzyły się i piątka chłopaków weszła do stołówki, za nimi jeszcze była jakaś dwójka.
- To oni – szepnęła.
Rozpoznałam Liama, Nialla i Zayna. Było tam jeszcze dwóch pozostałych, których nie znałam. Jeden z nich miał kruczoczarne włosy, postawione „na jeża”. Drugi z kolei, ten w loczkach, miał na sobie niebieską marynarkę, co wskazywało na to, że był liderem. No, on i Louis. Dwójka z tyłu to zapewne Jason i Kurt. Wepchnęli się do kolejki, zapłacili za jedzenie, po czym usiedli przy stoliku. Mackenzie usiadła na kolanach Harry'ego, a moja siostra właśnie przedstawiała się im. Louis uśmiechnął się i podał jej dłoń.
- To Zayn.
Mój wzrok został pokierowany przez jej palec wskazujący i ujrzałam chłopaka w czarnych włosach.
- A ten w kręconych, to kto?
- Harry Styles. Spał z każdą z naszego rocznika,... oprócz mnie. I ciebie. I może twojej siostry, ale to raczej się zmieni. Nie, żeby coś.
- Tego nie biorę nawet pod uwagę. Zaczekaj, ciągle jesteś dziewicą?
- Nie, a ty?
- Nie – skłamałam.
Wzięłam widelec pełen spaghetti.
- Więc wracając do Harry'ego. Typowy kobieciarz, jak to piłkarze mają w zwyczaju. Jest z Mackenzie... od ponad dwóch miesięcy, dotychczas sypiał z każdą, która mu się spodobała. Najwidoczniej uznał, że Mackenzie jest najlepsza w te klocki, więc dlatego wybrał akurat ją.
Zachichotałam i kiwnęłam głową.
- Jest kapitanem drużyny piłki nożnej. Jeśli grasz, jesteś popularnym. Jeśli nie, równie dobrze możesz umrzeć. Więc wszystkie popularne dziewczyny są cheerleaderkami.
- Za wyjątkiem mojej siostry.
- Uwierz mi, to się wkrótce zmieni. Louis jest drugim kapitanem. No i przechodząc do niego... jest taki jak Harry. Pieprzy się z każdą singielką, którą zobaczy na swojej drodze. Oczywiście wszystkie padają mu do stóp każdego dnia. Bądź co bądź, nie jest w związku. Zawsze pełen perwersji, więc jeśli palnie jakiś głupi, zboczony żart, jak dzisiaj na zajęciach, to normalne dla niego. No i jest bezczelny. Naprawdę chamski. Jeśli zacznie cię nienawidzić, nie ma odwrotu. Będzie cię nienawidził, dopóki nie umrzesz. Albo przeniesiesz się do innej szkoły.
- Oh...
Najwidoczniej to całe „oh” było dzisiaj moim ulubionym słowem.
- I uważaj na siebie. Nie waż się do nich odzywać, bo gnębią. Będą się z ciebie nabijać, nawet nie zdajesz sobie sprawy. Mogą przekroczyć wszystkie granice, mają to gdzieś.
Skinęłam głową i pozostałą godzinę przerwy na lunch spędziłam nie jedząc, tylko rozmawiając z Rhyą o innych ludziach w szkole.
Wstałam, pożegnałyśmy się, zanim odwróciłam się, by wyrzucić do śmieci swoje spaghetti, którego nienawidziłam. Szczególnie bolognese.
Jednakże, jako, że byłam ofiarą, potknęłam się i porcja spaghetti wyleciała w powietrze, po czym wylądowała na czyjejś głowie... Albo, jak w tym przypadku, na kilku głowach... Harry Styles, Mackenzie Sandler, Zayn Malik, Liam Payne, Niall Horan, Louis Tomlinson i Leslie Walsh byli pokryci makaronem. Leslie i Mackenzie krzyknęły, wstając od stołu. W całej stołówce zapadła cisza.
- O-mój-Boże – Mackenzie splunęła, patrząc na mnie.
- To-jest-Prada! - Leslie zawyła, wskazując na swoją zniszczoną sukienkę.
- Ja... bardzo, naprawdę bardzo przepraszam. Przepraszam, ja...
- Bardzo to ty będziesz tego żałować – Harry splunął i Niall wraz z Zaynem kiwnęli w zgodzie głową. Liam był zbyt zajęty, darciem mordy na mnie, podczas gdy Louis w myślach mnie zabijał. Niall wstał w tym samym czasie co Harry.
- Kimkolwiek jesteś, zapłacisz za to – Harry rzucił, po czym popchnął mnie i wyszedł ze stołówki, a za nim reszta paczki.
Zayn wstał jako ostatni, trącił mnie i szepnął:
- Przygotuj się na najgorszy rok twojego życia – otworzyłam usta, by cokolwiek z siebie wydusić. - Witamy w piekle.
To było ostatnie, co powiedział, po czym wyszedł. Oh, no po prostu zajebiście!
Po tym jak wszyscy patrzyli na całe zdarzenie, Rhya powiedziała mi, że mówili poważnie, co do uczynienia z dwóch semestrów najgorszego roku mojego życia. Reszta dnia minęła dość szybko. Miałam francuski i historię (Zayn był w mojej grupie, jednak nie pojawił się na zajęciach – mam szczęście). Ostatnią lekcją były zajęcia zdrowotne. Miałam je w poniedziałki i środy.
Zobaczyłam Rhyę i usiadłam obok niej.
- Powinnam ci coś powiedzieć...
Ale nie dokończyła, ponieważ do klasy wszedł Harry, Niall, Zayn, Louis i Liam. Harry, który obejmował Mackenzie.
- Cóż, czy to przypadkiem nie jest ta frajerka, która nie potrafi chodzić? - Zayn zaśmiał się.
Dzwonek zadzwonił i wszyscy usiedli z tyłu w jednym rzędzie. Chwycili pięć krzeseł razem i połączyli cztery ławki. Nauczyciel wychowania fizycznego wszedł do sali, podczas gdy Mackenzie siedziała na kolanach Harry'ego.
- Styles, Malik, Tomlinson, Payne i Horan, proszę zająć miejsca.
Śmiechy ustały. Trener napisał na tablicy „seks”.
Chłopcy oczywiście zawyli z zachwytem.
- A teraz chciałbym wiedzieć, kto z was już uprawiał seks.
Wszyscy podnieśli rękę, włącznie ze mną.
- Pieprzona kłamczucha! - Harry splunął, uderzając mnie w rękę, przez co opadła bezwiednie na ławkę.
- Kto w ogóle chciałby cię ruchać, co? - rzucił Niall, wywołując śmiech w klasie.
- Styles, kolejny dzień zostajesz po lekcjach! - trener krzyknął, wskazując na niego. Harry uśmiechnął się i zaczął całował Mackenzie. Wbiłam wzrok w podłogę.
- No więc kto chciałby opowiedzieć o swoim pierwszym razie? Jacyś chętni?
Ręce wszystkich chłopaków poszybowały w górę.
- Cóż. Horan, przypuszczam, że możesz zacząć, skoro panie jako pierwsze...
- Miałem szesnaście lat i byłem na imprezie.
- Więc nie był to moment wart zapamiętania... Payne, chciałbyś czynić honory?
- Też miałem szesnaście lat i byłem z dziewczyną.
- I?
- I co?
- Jak było?
- Jak dla mnie, spoko. Jak dla niej, najlepszy seks w jej życiu – w żarcie uderzył pięścią Louisa.
- A ty, Malik? Co tak skromnie?
- Miałem piętnaście lat. Wiem tyle, że kiedy w nią wszedłem, krzyczała strasznie głośno. Byłem głuchy przez dwa dni.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Za to zostajesz po lekcjach! I nawet nie waż się nie przychodzić, po twoja kara się podwoi!
Nauczyciel po chwili spojrzał na Louisa, który rozsiadł się wygodnie, kładąc stopy na ławce.
- Oooh, paniczu Tomlinson. Jak mogę panu pomóc?
- Słyszałem, że rozdaje pan darmowe gumki.
- Dzisiaj nie dam ci żadnych, tydzień temu wziąłeś pięć!
- Ale wszystkie je zużyłem! - przyznał.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Moje policzki zapłonęły.
- A twoja cudowna historia o pierwszym razie?
- Cóż, byłem na obozie i miałem piętnaście lat. Ona miała osiemnaście i była okropnie wysportowana. Więc ją przeleciałem.
- Wspaniale. A najlepsze na koniec. Styles, czy chciałbyś uraczyć nas swoją historią, ponownie?
- Szczerze, obojętnie. Byłem czternastolatkiem, a ona miała dwadzieścia lat. Zrobiliśmy to na jej biurku.
- I sprawiłeś, że stąd wyleciała. I zaszła w ciążę.
Zapowietrzyłam się. Wszyscy wybuchnęli śmiechem z powodu mojej reakcji.
- Więc powiedz nam jak ty straciłaś dziewictwo! - Zayn krzyknął, wskazując na mnie.
Na szczęście uratował mnie trener, który rzucił:
- Wszyscy weźcie prezerwatywy!
Podchodził do każdego z nas. Wzięłam jedną, a moje policzki ponownie nabrały czerwonego koloru. Każdy z piątki chłopaków wziął około pięciu, a Mackenzie oddała swoją Harry'emu, mówiąc, że i tak zużyją ją razem. No kurwa mać.
Nagle gumka wymsknęła się z mojej ręki. Mój wzrok napotkał niebieskie oczy Nialla.
- Nie będziesz tego potrzebować. Nawet nie wiesz, jak to otworzyć.
Po tym zdaniu wszyscy wstali, dzwonek zabrzmiał po raz ostatni, co oznaczało, że dzień się kończył.
- Do jutra! - Rhya rzuciła, podczas gdy zamknęłam szafkę i zabierając uprzednio torbę.
- Okej.
- Zaczekaj, podasz mi swój numer?
Kiwnęłam potakująco głową, dałam jej swoje namiary telefoniczne i na Facebooka. Widocznie każdy w szkole miał tam konto.
Szłam w zimnie jesiennego dnia, na twarzy czułam ostry, chłodny wiatr. Do domu miałam około trzydziestu minut drogi, bez jakiejkolwiek podwózki. Ujrzałam skrót za szkołą, więc uznałam, że czemu by nim nie przejść. Podeszłam bliżej i otworzyłam niewielką bramę, która odkrywała małe podwórko, kolejna brama wydawała się prowadzić do ulicy, z której miałam kwadrans do domu. Już chciałam się w nim znaleźć.
Zatrzymałam się i spostrzegłam grafitti na ścianie, zniszczone ławki i pety po szlugach rozrzucone dookoła.
- Proszę, proszę, proszę.. - ten akcent sprawił, że podskoczyłam. Odwróciłam się w stronę Zayna, który właśnie wkładał do ust zapaloną fajkę.
- Cnotka niewydymka ma czelność pojawiać się na naszym terenie.
Pojawił się również Niall, dodatkowo jakimś cudem Liam, Louis i Harry wyskoczyli ni stąd, ni zowąd.
- Nie, nie wiedziałam.
- Stul pysk. Mówiłem ci, żebyś nie zadzierała z nami – Louis rzucił szorstko, zanim popchnął mnie na ścianę.
- Ale ty...
- Kurwa mać, morda! - Harry zawył.
Zamknęłam usta, czując ciepłe łzy w kącikach oczu.
- O Boże, ona płacze! - Liam prychnął.
Nagle ktoś wykrzyczał ich imiona, na co odwrócili się. Był to trener, który wołał ich na zajęcia.
- Masz pierdolone szczęście, szmato – syknął Harry, po czym poszedł za trójką chłopaków. Zayn ciągle przeszywał mnie wzrokiem.
- Będziesz żałować, że się urodziłaś,... dziwko.
Nagle rozerwał moją kurtkę do przedramienia i przesunął kołnierz koszulki w prawo, odkrywając moje ramię. Wtedy cmoknął mnie mocno, sprawiając, że głośno westchnęłam. To było dobre. Lecz po tym cofnął swoją głowę.
- Dziewica - burknął, po czym wziął prawie całą zjaraną szlugę i nacisnął na mokrą od jego śliny część ramienia. Zawyłam z bólu.
Przyłożył z impetem swoją dłoń do moich ust, przez co moja głowa uderzyła o ścianę. Łzy płynęły po policzkach strumieniami.
Zrobił krok do tyłu i uśmiechnął się z pogardą.
- Do zobaczenia jutro... jesteśmy twoimi nowymi tyranami.
Odwrócił się ponownie.
- Witamy w londyńskiej szkole.
Po czym zniknął.
Zapłakana wróciłam do domu.
Kiedy dotarłam na miejsce, nikogo jeszcze nie było. Położyłam torbę na krześle i wzięłam długą drzemkę, płacząc przez sen.
Obudziłam się o dwudziestej, na zewnątrz panowała zupełna ciemność. W domu już byli wszyscy. Chwyciłam kanapkę z kuchni i wróciłam do pokoju. Usiadłam na parapecie, wyglądając za okno, patrząc na oświetloną ulicę.
Nagle moją uwagę przykuł Range Rover. Zatrzymał się przed domem naprzeciwko mojego. Ktoś wyszedł z pojazdu, zatrzaskując za sobą drzwi.
Usłyszałam jakieś śmiechy, a mała postać wygramoliła się z miejsca pasażera. Była to dziewczyna. Z kolei on objął w talii i przyciągnął do siebie. Zachichotała, po czym weszli do jego domu. Otworzył drzwi, przepuszczając ją pierwszą, uprzednio zamykając samochodów. Jego wzrok spotkał się z moim. Usta wykrzywiły się w bezczelnym uśmiechu, a w oczach widniała iskierka zabójcy.
Zaniemówiłam, prawie wypadając z okna.
Harry Styles był moim sąsiadem.
__________________________________
Witam serdecznie!
Przepraszam za takie opóźnienie, ale końcówka wakacji była dość intensywna, a początek maturalnej... No nie ma lekko, tyle powiem.
Dajcie znać, czy Wam się podoba! Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że zajmie mi to 10 stron w Wordzie. Oryginał sam w sobie szybko się czyta, mam nadzieję, że tak samo będzie z tłumaczeniem. :)
Buziakiiiiiii,
@hellonandos x
O kurwa! Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji :o
OdpowiedzUsuńNo Ronnie postarałaś się ;3
To do następnego <3
Ps. Cudne i już kocham <3
Pierwsza yeah <3 !
UsuńO boze swietny
OdpowiedzUsuńWow ok wow!
OdpowiedzUsuńZajebiste i to strasznie zajebiste
OdpowiedzUsuńaegfdcfgdfgby czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńZa 2 tygodnie, tak na oko xx
UsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuńCzekam na nn >,< :D <3
OdpowiedzUsuńProszę postaraj się znaleźć więcej czasu i dodawać częściej rozdziały :)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny ?!
OdpowiedzUsuńOMG OMG OMG! ale cudowne! Chcę już kolejny!! ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx
@hellopezzie
Omg! Cudowny❤
OdpowiedzUsuńKocham *.*
OdpowiedzUsuńKocham kiedy rozdzial?
OdpowiedzUsuńomfg zajebiste ♥ czekam na nexta xx
OdpowiedzUsuń@crazy_irish_boy
Czekamu na 2 rozdzial kxndkxmnf
OdpowiedzUsuńNapiszesz cos jeszcze kiedys ?
OdpowiedzUsuńKiedy drugi rozdział nie mg się doczekać ?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper jest!
OdpowiedzUsuń:o (cant say anything more)
OdpowiedzUsuń