środa, 22 lipca 2015

Rozdział 8

Poprawki: Marcelowa 
Rozdział tłumaczyła @JulkaKwasna 
 ***
Poprzednio w Between Love and Hate: Louis i Jackie pocałowali się, podczas gdy Harry nic nie zrobił, ale się zranił.

Jackie

Obudziłam się w następny środowy poranek z powodu mojego budzika. Miałam nadzieję, że nie będę musiała jechać autobusem, bo poprzednim razem przysięgam, że widziałam pająka wdrapującego się do dziewczęcej torebki.
Przetarłam moje oczy i wyszłam z łóżka. Oglądnęłam się dookoła i zauważyłam, że to nie jest moja sypialnia. Następnie przypomniałam sobie, że byłam w domu Stylesów przez cały tydzień, prawdopodobnie przez dwa tygodnie, od kiedy moi rodzice mieli kilka problemów z domem w LA.
Chwyciłam kilka ubrań i poszłam do łazienki żeby się przebrać. Otworzyłam drzwi, żeby popchnąć w połowie nagiego Harry'ego, natryskującego się parę razy woda kolońską, która nieźle pachniała.
-Uh... cholera, przepraszam.- wymamrotałam, czerwieniąc się. Przewrócił oczami i wypchnął mnie z łazienki.

Następnie wyszedł, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się.

Jackie: http://www.polyvore.com/jackie/set?id=73005781

Zabrałam swój plecak, zanim zmierzałam po schodach do kuchni.
-Och, Jackie! Dzień Dobry!- Anne przywitała mnie uśmiechem. Nawiązałam kontakt wzrokowy z Harrym, który pił filiżankę herbaty.  JJ usiadł na blacie, mówiąc do Lindsay, która ubierała się w krótkie shorty i top, który pozostawiał nic do wyobrażenia.
-Dzień dobry pani Styles.- powiedziałam przyjemnie, zanim usiadłam naprzeciwko  Harry'ego.
-Mów mi Anne, proszę.- Położyła talerze z goframi przede mną i nawet pomyślałam, że będę głodować. Mogłam poczuć jego oczy wwiercające się w moje czoło.
-Harry, zjedz swoje śniadanie, jeszcze nic nie zjadłeś. Nie lubisz gofrów?
-Tak...uh, nie jestem głodny. Po prostu złapię coś w szkole.- powiedział z chrypką w głosie. Anne westchnęła i dała mu dziesięć funtów.- Też potrzebujesz pieniędzy, Jackie? Też jeszcze nic nie zjadłaś.-
-Och nie ma mowy, pani Styles.-
-Anne.-
-Anne... mam pieniądze, ale dziękuję za propozycję.- powiedziałam, uśmiechając się.
-Wy dzieci i wasze dzisiejsze niezdrowe jedzenie..och spójrzcie na czas! Musicie iść! Harry nie miałbyś nic przeciwko żeby zawieźć ich do szkoły?
Harry przewrócił oczami i wzruszył ramionami.- Jasne, mamo.
Przygryzłam moją wargę i ścisnęłam mój brzuch, żeby przestał burczeć. Kiedy zgromadziliśmy się w samochodzie, Lindsay na przednim siedzeniu, JJ i ja z tyłu, Harry pomiarkował nas, że musimy też zabrać Louisa po drodze. Byłam poniekąd zdenerwowana, ponieważ od pocałunku, który swoja drogą, był moim pierwszym pocałunkiem, Louis nie odezwał się słowem do mnie. Ten pocałunek nic nie znaczył dla nas obu, wiedział to, ale bałam się że on może mnie uderzyć, tylko żeby powstrzymać mnie przed powiedzeniem czegoś komukolwiek o pocałunku. Tej rzeczy nigdy nie zrobię.
Nie wiedziałam dlaczego to zrobił, szczerze. Jedyną rzeczą jaką wiedziałam, było to, że Louis był niemal na krawędzi, w kwestii gdzie był przed załamaniem. Miał problemy z rodziną i z kilku dziwnych powodów, chciałam dowiedzieć się czegoś o tym. Pomimo, że był w stosunku do mnie niegrzeczny, chciałam mu pomóc, ponieważ to był powód za wszystkie wściekłości, jakie wyraził.
Zatrzymaliśmy się przed jego domem, w ostatniej chwili zobaczyliśmy go jak opuszcza dom razem z czterema blond dziewczynami. Dwie z nich były identyczne. Sapnęłam, kiedy zobaczyłam że jedna z bliźniaczek ma czarne oczy. Żółty szkolny autobus nadjechał zza rogu i zobaczyłam, że trzy z dziewczynek weszły do szkolnego autobusu, następnie on i dziewczyna, która wydawała się być najstarsza podeszli w stronę auta.
-Posuń się, Lottie dołącza do nas.-Wymamrotał Louis otwierając drzwi do samochodu.
Louis wsiadł obok mnie, podążając za Lottie. Miała na sobie mundurek, który oznaczał, że chodziła do innej szkoły. Nasza szkoła też posiadała mundurki, ale wyglądało na to, że nikt ich nie nosił.
-Hej Louis.- Powiedziała uwodzicielsko Lindsay. Louis złośliwie się uśmiechnął.
-Hej Lindsay
Następnie odwrócił się do mnie.
-Przesuń się, zagniatasz mnie, tłusta krowo!- powiedział Louis popychając mnie.
-Louis!- powiedziała Lottie uderzając go w ramię.- Nie możesz mówić do dziewczyn jak ciul!
-Ona nie jest dziewczyną.
-Idiota.- wymamrotała.
Strzeliła mi uśmieszek a ja się uśmiechnęłam, mimo że ten uśmiech nigdy nie sięgnął moich oczu. Mrugnęła i wysiadła z auta, do wszystkich dziewczyn w szkole. Cmoknęła swojego brata w policzek i wymamrotała szybkie - Do zobaczenia w sobotę, zachowuj się.
Uniosłam brew, kiedy zamknął drzwi. Nie mieli rodziny? Dlaczego widzieli się razem w piątek?
Zdecydowałam pozostać cicho do końca jazdy. Następnie zauważyłam walizkę Louisa na jego stopach. Bezmyślnie bawił się swoimi palcami, przygryzając swoją dolną wargę.
-Więc...uh... Harry, mogę zostać u ciebie do piątku?
Harry skinął.- Oboje możemy spać w szopie.
Louis westchnął z ulgą. Przyglądałam się jego jego dłonie były ściśnięte na jego kolanach. Poszurałam się niewygodnie na moim siedzeniu. Kolana Louisa dotykały moich i kontynuował huśtanie nogami naprzeciw moich.
Kiedy dotarliśmy do szkoły, Harry zaparkował najlepsze miejsce na parkingu. Wysiedliśmy z auta
i Harry szybko przywitał się z Mackenzie tak, że złączył jej wargi ze swoimi. Jego dłonie rzuciły się do jej bioder i ścisnęły jej tyłek.
-Jackie Vega, dobrze dobrze.
Josh dotarł do nas, uśmiechając się.
-Jak się masz, kochanie?- zapytał, muskając mój policzek. Zawiesił ręce na moich ramionach i przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. Złapałam kontakt wzrokowy na ułamek sekundy, podczas gdy Lindsay bawiła się jego włosami, następnie Harry'ego. Odwróciłam wzrok w stronę chodnika, który był przede mną. Usłyszałam dzwonek i odetchnęłam z ulgą.
Wyszłam z angielskiego cała, szczęśliwa, że żaden z chłopców nie miał angielskiego. Dobra, Zayn był w tej samej klasie, ale się nie pokazał.
Byłam naprawdę zdenerwowana następną lekcją, miałam chemię. Kiedy weszłam do klasy, Harry i Louis już tam byli. Harry rozmawiał z Mackenzie, siedząc na jej kolanach i z rękami owiniętymi wokół jej ramion, podczas gdy Louis był na swoim telefonie z tyłu klasy, na swoim siedzeniu.
Powoli pokonałam drogę do mojego miejsca, zanim usiadłam na nim i położyłam książki na ławce. Bezmyślnie bawiłam się moimi palcami, zanim spojrzałam na niego.
-Przestań się gapić.-wymamrotał, powoli pisząc na swoim telefonie.
-Przepraszam.- wyszeptałam. Westchnął i spojrzał w górę i następnie kiedy upewnił się, że nikt nie patrzy, obrócił się do mnie.
Otworzył usta żeby coś powiedzieć, kiedy nauczycielka weszła do środka.
Kiedy zadzwonił dzwonek, poszłam do mojej szafki, żeby przygotować się do próby. Nagle moje drzwiczki od szafki trzasnęły i Louis pojawił się przed moją twarzą. Był zły.

Cholera.

Popchnął mnie i trochę się potknęłam.
-Spójrz na siebie.- syknął i ludzie zaczęli się wpatrywać.- Jesteś żałosną dziewczyną z żałosną koszulką.
Popatrzyłam na swoją koszulkę z napisem I want you to want me. Może miał rację. Przełknęłam ślinę.
-Louis nie rób tego...-  powiedziałam jak zrobił krok bliżej.
-Zamknij się.
Spoliczkował mnie i popchnął mnie na kolana, kiedy zabrzmiał dzwonek i nauczyciel jęknął coś do kogoś. Louis obrócił się i zniknął, opuszczając mnie patrzącą na jego plecy.
-Hej- przywitałam Rhya'e na próbie. Czytała swój scenariusz, wygodnie siedząc na scenie. Każdy miał coś do zrobienia aż do przyjścia nauczyciela.
-Więc jak z Dylanem? -zapytałam ją jak mówiłam swoją rolę.
-Dylan jest świetny! Zabrał mnie do tego świetnego wesołego miasteczka w ten weekend, totalnie powinnyśmy iść tam czasami.
Skinęłam głową, nie w nastroju do żartów. Louis zepsuł mi dzień... jeśli nie tydzień. Próbowałam unikać go przez resztę dnia i na szczęście mi się udało.
Udało mi się przez resztę dnia.... albo tak myślałam.
***
Mrugnęłam na ekran, stukając odpowiedź do Josha na wiadomość w której pytał mnie w co jestem ubrana. Spojrzałam na ulewny deszcz, który nie chciał przestać padać od południa, przygryzłam wargę, zanim wystukałam.

Do: Josh
Wysłano: 10:20

Nic atrakcyjnego :) do zobaczenia jutro? x

Jackie: http://www.polyvore.com/jackkk/set?id=73010057

Uśmiechnęłam się na wiadomość od Josha życzącego mi dobrej nocy, zanim umieściłam mój telefon na stoliku i wzięłam mojego MacBooka.
Obejrzałam Pitch Perfect po raz setny raz i kiedy byłam już zmęczona, było prawie północ. Zdjęłam moje UGG, chcąc pójść do łazienki. Umyłam moje ręce i wyszczotkowałam zęby, zanim uczesałam włosy i zdjęłam moje szkła kontaktowe. Założyłam okulary i opuściłam łazienkę.
Prawie dostałam zawału kiedy zobaczyłam kogoś na balkonie. Zanim naprawdę dostałam zawału zobaczyłam, że to był Louis. Był zgarbiony naprzeciw barierki i był umysłowo nieobecny pisząc coś w swoim telefonie. Jego łokcie były luźno zawieszone na jego kolanach.
-Uh....ja... ja chcę iść spać.- powiedziałam, kiedy stanęłam w drzwiach. Jego głowa wystrzeliła w górę. Zobaczyłam ściśniętego papierosa pod jego stopami. Przełknęłam ślinę, kiedy zmierzyłam wzrokiem jego spuchnięte czerwone oczy.
-Nosisz okulary?- zapytał wstając. Był ubrany w luźne dresy i szarą bluzę. Jego białe conversy były już szare.
Skinęłam, czując się niezręcznie, spodziewając się niegrzecznego komentarza. Moje dłonie automatycznie wystrzeliły w górę do moich okularów, żeby je zdjąć.
-Wyglądają... ładnie.- wkroczył do środka i i zamknął szklane drzwi. Zaciągnęłam zasłony.
-Więc...uh... powinieneś iść- powiedziałam, bawiąc się rąbkiem od mojej bluzy.
-Powinienem.- powiedział, żując swoją wargę.-Ale nie zrobię tego.
Spojrzałam na niego, przyglądając mu się, kiedy przybliżył się do mnie. Moje serce zaczęło przyspieszać, myśląc że mógłby mnie spoliczkować lub kopnąć. Ale nie zrobił tego.
Wzdrygłam się, kiedy jego dłonie dotknęły moich bicepsów.
-Nie zamierzam cię zranić, Jackie.- powiedział powolnym, złamanym głosem. Przyciągnął mnie w swoją stronę i zniżył swoją głowę, żeby uchwycić moje wargi z jego.
Moje oczy zatrzepotały i kontynuowałam pocałunek, moje ręce wciąż były na swoim miejscu. Dlaczego całowałam takiego tyrana?
Jego język otworzył moje usta i zaczęliśmy w pełni się obściskiwać. Moje serce przyśpieszyło i byłam zdenerwowana, że mógłby nas rozdzielić w każdej sekundzie i skomentować to jak źle całuję.
Ale nie zrobił tego.
Jego ręce ześlizgnęły się na moją twarz i trzymały ją, pogłębiając pocałunek. Jego usta smakowały jak papierosy  i alkohol, ale nie miałam nic przeciwko. Wszytko o czym myślałam było to, że on mnie całuje. I nie mogłam nic zrobić żeby to zatrzymać.
Kiedy w końcu się odsunął, oblizałam moje wargi, wpatrując się w niego. Jego oczy były trochę wypełnione łzami.
-Louis.-wyszeptałam.
-Co?- zapytał, robiąc krok do tyłu.
-Dlaczego płaczesz?
Wzruszył ramionami i w ciągu sekundy sztuczny uśmiech pokrył jego usta.- Nie wiem.
-Wiesz.- powiedziałam.- Czy twoja matka uhm... została zraniona?
Pokręcił swoją głową i pociągnął nosem.- To nie twój cholerny interes, gruba krowo. I jeśli powiesz komukolwiek o tym, przysięgam na Boga, sprawie, że twoje życie zamieni się w piekło.
-Już sprawiłeś,że moje życie zamieniło się w piekło, Louis.-powiedziałam i oglądałam go jak wychodzi.
Następnie poszłam do łazienki i dlatego zaczęłam często robić to na moich nadgarstkach.

Ryha

Zmrużyłam oczy nad Doodle. Obecnie uciął sobie drzemkę na moich stopach. Nie mogłam spać. Nie rozmawiałam z Liamem prze cały miesiąc, poza próbami. Każdej nocy spałam z jego koszulą, ponieważ jeśli to była jedyna rzecz która przywiązała mnie do niego, byłam szczęśliwa mając ją.
Ponad godzinę wpatrywałam się w sufit, ale nie mogłam zasnąć. Mój telefon zabrzęczał i podskoczyłam, przerażona. Mojej mamy nie było w domu od dwóch tygodni, rozmawiałam z nią tylko przez telefon, więc zaczęłam mieć paranoje.
To była wiadomość od niej.

Od: Mama
Otrzymano: 11:00

Hej kochanie, nie będę zdolna wrócić do domu w tym tygodniu, ale jedzenie jest w lodówce i lista połączeń alarmowych jest na lodówce. Zadbasz o siebie, prawda? Powinnam do kogoś zadzwonić?

Do: Mama
Wysłano: 11:01

Tak mamo dam sobie radę. Jak zawsze.

Położyłam telefon na szafce nocnej. Bałam się, jeśli mam być szczera. I padający na zewnątrz deszcz sprawiał, że było jeszcze gorzej. Przyciągałam Riley bliżej do mojej klatki piersiowej i zwinęłam się w  kłębek, gapiąc się w ścianę.
Nie wiem dlaczego, ale ponownie wyciągnęłam rękę po mój telefon i znałam jego numer w moich kontaktach.

Do: Liam
Wysłano: 11:05

Możesz przyjść

Nie odpisał, nawet nie po piętnastu minutach. Westchnęłam i chciałam iść spać, kiedy usłyszałam kroki.

Cholera. Nie znowu

Ustały przy moim pokoju. Byłam blada pod nakryciem.
-Mówiłem ci żebyś zamykała drzwi.
Moje serce przyśpieszyło, kiedy zobaczyłam Liama w słabym świetle, które pochodziło z ulicznych świateł.
-Och.
 -Ktoś mógł wejść do domu i... nie wiem.- powiedział siadając coś wyglądało jak jego worek i plecak na podłodze, razem z jego kurtką. Był ubrany w wygodne dresy i białą koszulę. Jego włosy opadły mu na czoło, nie w stylu lat pięćdziesiątych jak wiele razy.
-Dziękuję, że przyszedłeś...uhm... Myślałam, że nie będziesz chciał.
-Moi rodzice znowu się kłócili. Nie mogłem spać. Wygląda to jak wszystko co umieją to wrzeszczenie na siebie.
-Przepraszam.
Obszedł łóżko dookoła i wspiął się na nie, więc mógł siąść po turecku. Ugryzłam wnętrze mojego policzka i wstałam.
-Czy...czy chciałbyś porozmawiać o tym?- zapytałam i umieściłam moje ręce na jego kolanach. Pokręcił głową.
-Nie
-Nie zdają sobie sprawy, że uciekłeś?
-Nie
Kolejna szczera odpowiedź. Oblizałam moje wargi.
-Liam...uh...Chcesz tutaj zostać?
-Dlatego tu przyszedłem.
-Och. Więc przyszedłeś tutaj uh, by być z dala od rodziców?
-Przyszedłem, ponieważ chciałem cię chronić.- powiedział, patrząc w moje oczy.
-Chronić mnie, przed czym?
-Przed ludźmi, którzy mogliby cię zranić.
-Jedyną osobą, która może mnie zranić jesteś ty, Liam.-warknęłam.
-Ja?- zaczął podnosić głos.
-Tak, ty LIAM!-wrzasnęłam, wychodząc z łóżka.- Pieprzysz się z moimi emocjami! Całujesz mnie, po czym mnie ignorujesz!
-Jesteś w związku!- kłócił się dalej.
-Więc dlaczego mnie całujesz?
-Oddałaś pocałunek!
-Ponieważ kontynuowałeś całowanie!
-Miałaś WYBÓR, RYHA!- wrzasnął obracając swoje ciało, żeby stawić mi czoła. Stałam blisko drzwi, gotowa żeby wybiec rozzłoszczona.
-NIE!
-Tak, kurwa miałaś! Dlaczego nie zadzwoniłaś do Dylana? Huh? Żeby zapytać go, żeby przyszedł? Zadzwoniłaś do mnie! MIAŁAŚ wybór!
-Jesteś...-
-To prawda, Ryha! Dlaczego mnie nie powstrzymałaś? Za każdym razem kiedy cię całowałem? Dlaczego mnie kurwa nie uderzyłaś.-
-Ponieważ kocham cię!
Zamknęłam usta w minucie kiedy te słowa wyszły z moich ust. Przyglądałam mu się, kiedy jego oczy się poszerzały i jego dolna warga znika w jego ustach.
-Co?
-Powiedziałam to, okej? Kocham cię Liam.- wyszeptałam, będąc bliżej łóżka.- A ty jesteś pieprzonym dupkiem przez ignorowanie mnie przez cały MIESIĄC! I robiłeś to w taki sposób, przyklejając swój język do gardła każdej dziwki, PO PROSTU to sprawiało, że byłam zła!
-Nie robiłem tego na...
-Tak, cholernie to robiłeś!- krzyknęłam, skacząc na łóżku, gotowa, żeby kopnąć go w twarz. Łóżko ugięło się trochę pode moim ciężarem, kiedy stanęłam, patrząc w dół na niego.
-Jesteś kutasem! Ale DLACZEGO? Dlaczego to robisz? Grasz moimi uczuciami? Poniew-
-Też cię kocham.- powiedział, zakręcając swoje ręce wokół moich ud i pociągnął mnie w dół na swoje kolana tak że mogłam siedzieć na nim okrakiem. Jego ręce zahaczyły się wokół mojego tyłka i wyszeptał:
-Zawsze cię kochałem, Rhy.
Moje ręce powędrowały do jego koszuli i ściągnęłam ją mu przez głowę.
-Jesteś pewna?- zapytał mnie, przygryzając swoją dolną wargę.
Skinęłam głową i pocałowałam jego szyję. Jego palce bawiły się guzikiem od mojej (jego) koszuli.
-Masz na sobie moją koszulę.- zaczął, podczas gdy rozpinał ją.
-Zamknij się.- syknęłam, kiedy popchnął mnie na moje plecy. Pociągnął moje spodnie i pocałował mnie. Jego dłoń powędrowała do tyłu do mojego biustonosza i odpiął go. Przygryzłam moją wargę kie zdjął materiał i wpatrywał się we mnie. Przebiegłam ręką prze jego włosy i pociągnęłam jego spodnie w dół. Sapnęłam, kiedy zobaczyłam jego długość.
-O Boże, Liam.-wymamrotałam, patrząc w dół.
-Wiem.- powiedział, ciągnąc moją dolną wargę, kiedy wziął swojego kutasa w rękę. Głaskał moje wejście, odczuwając jak mokra już byłam.
-Jesteś gotowa?- wyszeptał. Skinęłam.
Wsunął się we mnie powoli i zamknęłam oczy, czerpiąc przyjemność z uczucia, którego on by powodem w moich dolnych strefach. Moje dłonie przebiegły wzdłuż jego bicepsów, które napinały się z każdym pchnięciem. Moje palce zwinęły się i moje plecy wygięły się w łuk, próbując zbliżyć się do niego na ile mogłam. Zassał moją szyję kiedy jego oddech wzmocnił się. Przyspieszył i przejechałam paznokciami w dół po jego plecach. Mój rdzeń bardzo pulsował, kiedy szczytowałam. Też był blisko, ponieważ przygryzł moją szyję, mocniej.
-Liam.-jęknęłam kiedy mój orgazm nadszedł. Drgnął we mnie i natychmiastowo wyszedł ze mnie. Moje szybkie ruchy jego kutasem sprawiły, że doszedł na mój brzuch. Mój rozum był zamglony, kiedy zwinął się obok mnie. Wstałam i zatoczyłam się do łazienki w moich (jego) koszuli i moich szortach, żeby wsiąść szybki prysznic. Usłyszałam jak gaśnie lampa, kiedy wychodziłam z łazienki, ale zignorowałam to. Przebrałam się i kiedy opuściłam łazienkę, był z powrotem w swoich dresach, stojąc obok mojej szuflady.
-Wychodzisz?
-Oczywiście że nie...szukam twoich pigułek antykoncepcyjnych.. masz takie, prawda?
Skinęłam i poszłam ponownie do łazienki i połknęłam tabletki. Kiedy wróciłam z łazienki, Liam leżał na łóżku, z rękami pod jego głową. Wspięłam się pod koc i więc mógł to uczynić. Odwróciłam się do niego plecami i zamknęłam oczy. Uśmiechnęłam się kiedy poczułam że przytula mnie na łyżeczki i całuję moją szyję.

-Liam?- zapytałam, odwracając się do niego. Oparłam moją głowę na jego nagiej klatce piersiowej.
-Jak...duży...jesteś na prawdę?
-Cóż nie oceniałem go.
-Liam
-24.5 cm
-O Boże
Usłyszałam jego śmiech.
-Dobranoc.- wyszeptałam całując jego klatkę piersiową.
-Kocham cię.-powiedział.
-Ja ciebie też.

***
Następnego dnia, kiedy próba się skończyła, oznajmiłam Jackie i Dylanowi, że spotkam ich na lanchu, ponieważ muszę iść do łazienki. Co w połowie było prawdą.

Do: Liam
Wysłano: 1:00

Musimy porozmawiać. Łazienka na piętrze teraz.

Jęknęłam z ulga, kiedy zobaczyłam go wchodzącego do łazienki.
-Chciałaś porozmawiać?-zapytał, wkładając dłonie do kieszeni.
-Tak...uh...o ostatniej nocy.
-O tym?
-My....czym jesteśmy, Liam?
-Cuż...nie...nie chce żeby ktoś się dowiedział, Ryha.
Zmarszczyłam brwi.
-Co?
-Jesteś z Dylanem, jestem zaangażowany w coś z Leslie-
-Właśnie zerwała ze swoim chłopakiem.
Wzruszył ramionami.
-Nie chcę być jak inne kobiety, Liam.
-Też tego nie chcę, ale chcę być z tobą.- jego głos złagodniał kiedy umieścił swoje ręce na moich biodrach, przyciągając mnie bliżej.
-Nie, Liam. Nie możemy, nie możemy oszukiwać. Nie mogę.
-Dlaczego nie? No dalej...Kocham cię. I....myślę, że nie jestem gotowy żeby wszyscy wiedzieli o tym
Westchnęłam.-Świetnie. Ale jeśli ktoś dowie się.
-Nikt się nie dowie.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.Hej.
-Co?
-Mogę przyjść wieczorem? Nie... nie chcę być teraz w domu. Skinęłam.- W porządku.
Musnął moje wargi, zanim wyszedł. Poczekałam więcej niż dwie minuty, próbując zignorować motylki w brzuchu.

Jackie

Kiedy Ryha przeszła, JJ był w poważnej konwersacji z Kelsey. Przewróciłam oczami.
-Po prostu zaproś ją n ten bal, J.- warknęłam, patrząc ja celowo unika tematy. Strzelił mi gniewne spojrzenie.
-Miałem zamiar, ale-
-Tak! Tak pójdę z tobą na bal- gruchnęła.
Uśmiechnął się z ulga i pocałował ją.
-Jak nammmm idzie?- zapytał Josh, siadając obok mnie. Uścisnął dłoń z Dylanem, który właśnie zapraszał Ryha'e, zanim odwrócił się do mnie.
-Więc! Jakcie! Cześć.
Uśmiechnęłam się.-Cześć?
Poczułam się obserwowana, więc spuściłam wzrok. Spotkałam parę zielonych oczu, wpatrujących się we mnie uważnie.
-Więc?
Wszyscy przy stoliku patrzyli na mnie.
-Co powiesz?- zapytał nerwowo Josh.
-Uh...tak?- usiłowałam.
-Świetnie! Nie mogę się doczekać żeby z tobą zatańczyć.
Musnął mój policzek. Byłam zmieszana czy zaprosił mnie na bal? Myślę że tak, od kiedy Ryha nie chciał się zamknąć o tym, dopóki szkoła się nie zakończyła. Przewróciłam oczami na jej podekscytowanie.
-I moglibyśmy iść na podwójną randkę... i ubrać dopasowane su-
-My nawet się nie umawiamy.- przerwałam jej, kiedy wysadziła mnie przed domem Harry'ego.
-Będziecie. Założę się o dziesięć funtów.
-Zobaczymy.
Uścisnęłyśmy sobie dłonie i później podziękowałam jej za podwiezienie, wysiadłam z samochodu. Podeszłam do drzwi, dzwoniąc dzwonkiem, kiedy mój telefon za wibrował.

Od: Josh
Otrzymano: 4:10

Masz ochotę wyjść na chwilę później? ;)

Do: Josh
Wysłano: 4:11

To randka :)

Uśmiechnęłam się, ale następnie zatrzymałam się kiedy ktoś zakaszlał przede mną. Harry stał w drzwiach.
-Nie mam jakiegokolwiek problemu z tobą stojąca na zewnątrz.- mruknął.
Przeszłam obok niego do domu. Prychnął.
-Z kim piszesz? Z twoim tatą?
-Uh. Nie.
Wyrwał telefon z mojej dłoni i spojrzał na ekran. Jego brwi zrosły się razem, zanim oddał mi telefon,  jego język trącił wnętrze swojego policzka.
-Idę na imprezę wieczorem z Kenzie...uh... dasz sobie radę?
-Uh, tak. Idę na randkę z Joshem...wrócę około dziesiątej.
-Cóż, nie będzie mnie w domu, ale Louis będzie. Po prostu pójdź do mojej szopy i zapukaj w drzwi. Otworzy ci dom. Moja mama i tata wychodzą, więc...dobrze.- mruknął i odwrócił się żeby wyjść.
Westchnęłam. Nie było mowy żebym nie spotkała dzisiaj Louisa.

***

-Spędziłem świetnie dzisiejszy wieczór.- powiedział Josh
-Też się świetnie bawiłam.- powiedziałam, przygryzając moją wargę. Uśmiechnął się i nachylił się. Przez moment myślałam że mnie pocałuje, ale uszczypnął mój policzek.
Wydymałam wargi i zachichotał.
-Chcę podchodzić do tych rzeczy powoli, Jackie.- powiedział  przyczepiając swoje czoło naprzeciw mojego. Moje serce zatrzepotało.
-Okej.- uśmiechnęłam się.
-Zadzwonię jutro?- zapytał, idąc do tyłu w stronę ulicy.
Skinęłam głową. Mrugnął i odwrócił się, wchodząc do taksówki. Moje oczy mrugnęły w stronę szopy. Westchnęłam. Powędrowałam w stronę wejścia i zapukałam w drzwi., zabierając głęboki oddech. Pociągnęłam rąbek moich szortów kiedy usłyszałam szuranie nogami w środku. Wyglądający na zmęczonego Louis pojawił się w drzwiach. Jego twarz się skrzywiła, przebierając wzrokiem po moim ubraniu.
-Co masz na sobie?

Lockie: http://www.polyvore.com/lockie/set?id=73257550

Przygryzłam moją wargę.-Uh, nic.
Oparł się o drzwi.
-Gdzie byłaś?
Zrobiłam krok do tyłu, nieco straciłam równowagę na moich obcasach.
-Mógłbyś tylko otworzyć mi frontowe drzwi, więc mogłaby wejść do środka?
Pokręcił głową, zupełnie wychodząc z szopy i zamykając drzwi za sobą.
-Nic ci nie otworzę, dopóki mi nie odpowiesz.
-Byłam na randce.
Prychnął.- Z kim?
-Josh.
-Devine?
Skinęłam.
-Co za frajer...spotkał się z tobą.
-My nie jesteśmy...razem.
-Cóż, jest bystry mimo wszystko.
Moje serce spadło i zsunęłam wzrok na ziemię pod moimi stopami, skupiając wzrok na jego zwykłych białych conversach.
Nagle, usłyszałam grzmot.
-Jackie?- nagle jego głos brzmiał czule.
-Tak?- zapytałam, patrząc na niego.
Nie odpowiedział, tylko chwycił moje biodra i pchnął mną o drzwi. Mój oddech wzmocnił się kiedy jego wargi złączyły się z moimi. Pachniał jak zwykle: jak fajki. I jak jego dobra woda kolońska.
Dlaczego to robił? Jest bipolarny? Jest niegrzeczny, a w następnej sekundzie jest  całkowicie namiętny i czuły. Ale to nie ma znaczenia jak bardzo nim gardzę, zawszę będę go tym darzyć. Zawsze.
Jego ręce powędrowały z mojej talii aż do tyłu moich kolan i zahaczył je o swoje biodra. Poczułam ciarki na mojej skórze kiedy potarł moje udo. Był tak doświadczony, podczas gdy ja nie miałam pomysłu co zrobić. Więc umieściłam moje dłonie na jego udach, przyciągając go bliżej.
Byłam w tym dobra...albo przynajmniej tak myślałam.
Odskoczyłam, kiedy zaczęło lać. Byłam naprawdę rozzłoszczona na pogodę.
 -Cholera, chodźmy do środka.
Moje serce zaczęło bić szybciej. Co chciał robić w środku? Podążyłam za nim tak szybko jak mogłam przejść prze tylne drzwi. Ściągnął swoje conversy w przedpokoju i poszedł do salonu, siadając na kanapie. Przełknęłam ślinę, zdjęłam moje buty, zanim poszłam po schodach żeby się przebrać. Mój telefon zabrzęczał, kiedy byłam w drodze do łazienki. Zatrzymałam się i otworzyłam wiadomość od Josha.

Od: Josh
Otrzymano: 10:00

Myślę o tobie ;)

Zagryzłam moją dolną wargę, też głęboko myśląc co mu wysłać, zanim uświadomiłam sobie, że Louis czyta wiadomość nad moim ramieniem. Umieścił swoje ręce na moich biodrach za mną i podskoczyłam, odwracając się.
-Boże, przestraszyłeś mnie.
Ni wyglądał na rozbawionego. Wyminął mnie i poszedł do mojego pokoju. Podążyłam za nim, podczas gdy odpowiadałam na wiadomość Josha.

Do: Josh
Wysłano: 10:02

Jak słodko :) dobranoc x

Od: Josh
Otrzymano: 10:02

Branoc xxxxxxx

Spojrzałam na Louisa siedzącego na beanbag'u [1], patrzącego na ścianę. Obryzgał swoje paznokcie. To było nie komfortowe, nie wiedziałam co zrobić, lub powiedzieć.
-Chodź tutaj.-powiedział ledwo słyszalnym głosem. Nie byłam pewna czy powinnam zrobić jak powiedział. Umieściłam telefon na biurku i odwróciłam się. Patrzył na mnie. Więc podeszłam do niego, czując skrępowanie, kiedy gapił się na moje nogi. Pociągnęłam koszulkę tak nisko jak mogłam, próbując zakryć moje uda. Kiedy do niego dotarłam, jego ręce owinęły się z tyłu wokół mojego prawego kolana i przyciągnął mnie, że był pomiędzy moimi kolanami. Próbował pociągnąć moje biodra w dół do niego, ale nie chciałam tego. Robiło się to zbyt doświadczone dla mnie, byłam przerażona. Nie chciałam, żeby on się ze mnie śmiał.
-No dalej.- wyszeptał delikatnie, ciągnąc mnie w dół tak, że mogłam uśmieliście na nim okrakiem.- Nie bądź nieśmiała.
Jego oczy wpatrywały się w moje. To wtedy zobaczyłam wrażliwość i strach ukryty w środku. Jego niebieskie oczy spojrzały za mnie i były takie delikatne, byłam zaskoczona. Jego palce wsunęły pasmo moich włosów za ucho, zanim jego ręce zjechały w dół i spoczęły na moich biodra. Przyciągnął mnie bardziej do siebie i pocałował mnie. Moje oczy zatrzepotały. Moje ręce zakręciły się wokół jego szyi i pogłębił pocałunek przez przyklejanie jego języka w moje usta i przychylając głowę w prawo. Jego ręce wsunęły się trochę pod moją koszulkę, przesyłając wstrząsy elektryczne przez całe moje ciało. Odsunął się przez brak powietrza.
-Louis?- Zapytałam, łącząc moje palce za jego szyją.
-Hm?
-Dlaczego?
Jego dłonie trzymały mój tyłek i spuściłam wzrok, mając nadzieję, że nie będzie myślał jak gruby był mój tyłek.
-Dlaczego, co?
-Dlaczego taki jesteś?
Zmarszczył brwi.
-W szkole jesteś dla mnie taki niegrzeczny...ale... na osobności całujesz mnie i jesteś...miły.
-Spadaj.
Wstała i odwróciłam się żeby wyjść, ale on pociągnął mnie za moje biodra pomiędzy jego nogi. Byłam zaskoczona jego ruchem, jak zawsze. Jego dłonie ponownie wsunęły się pod moją koszulkę i zaczęły pocierać kółka na mojej skórze. Oparłam tył mojej głowy na jego ramieniu.
-Nie mam pojęcia.-powiedział w moje włosy.- Ale...
Zatrzymał się.
Odwróciłam głowę w jego stronę.- Ale?
-Ale jeśli cię zraniłem...przepraszam.
-Naprawdę mnie zraniłeś, Louis... na całym ciele mam siniki.
-Blakną
-Co nie oznacza, że nie boli.
-Przepraszam.- powiedział, całując moje skroń i zamknęłam oczy. Czułam się dobrze, będąc w jego ramionach, w cieple rozchodzącego się z jego ciała.
-Zatem dlaczego to robisz?
-Ponieważ potrzebuję wyładować złość na czymś...i... nie wiem, jesteś tam zawsze.
-Proszę, przestań.-wyszeptałam, otwierając oczy żeby spotkać je z jego niebieskimi tęczówkami, kiedy jego dłonie błądziły po mojej koszuli, trzymając moje piersi.
Wzdrygałam się. Nikt wcześniej mnie nie dotykał.
-Dlaczego?
-Nie mogę być twoim workiem treningowym, Louis...Dlaczego po prostu mnie nie zignorujesz?
-Nie mogę cię ignorować. Jesteś wszędzie.
-Nie, nie jestem.
Odepchnął mnie od siebie i wstał.- Tak, jesteś.- Przybliżył się do mnie ponownie i przyciągnął mnie do siebie palcami, zahaczając je o rąbek moich spodni.
-Tak, jesteś. I nienawidzę tego.
-Zatem, dlaczego zawsze mnie całujesz?
-Ponieważ jesteś jedyną rzeczą, która utrzymuje mnie przy zdrowych zmysłach. Jesteś dla mnie wstrząsem, Jakie.
Moje serce zrobiło salto.
-Co masz na myśli?
Wzruszył ramionami, zanim przycisnął pocałunek do mojej szyi.
-Dobranoc.- wyszeptał wprost do mojej skóry. Następnie wyszedł

***
Niedziela, 11:00

Tym razem byłam w moim łóżku. Tata i Helen byli w domu, więc przeprowadziłam się z powrotem. Nie wiedziałam Harry'ego od piątku i byłam wdzięczna za to. Zamknęłam oczy, próbując zasnąć. Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi balkonowych, wiedziałam kto to. Wstałam i podeszłam do zasłon, odsłaniająca je. Louis stał tam. Jego włosy były wilgotne i trzymał swoją bluzę w rękach. Otworzyłam drzwi, wpuszczając go do środka.
-Coś nie tak?-zapytałam, podchodząc do drzwi, zamykając je.
Wstrząsnął swoim włosami i zdjął buty. Usiadł na brzegu mojego łóżka.
-Mój tata jest w domu.
-Och.
Przetarł swoje prawe oko i zrobił głęboki wdech. Płakał. Moje oczy złagodniały i podeszłam, zęby usiąść obok niego.
-Co z twoimi siostrami?
-Są z moją babcią.
-I dlaczego ty tam nie jesteś?
-Tam nie ma wystarczająco dużo miejsca dla mnie- wychrypiał.
 Niepewnie umieściłam na jego ramieniu, mając nadzieję że jej nie zrzuci.
Nie zrobił tego.
-Czy, czy chcesz coś? Jak herbata... woda?
-Nie.
Zdjął swoją kurtkę, tak że mógł być w jego białej koszuli. Powiesiłam jego kurtkę na wieszaku na moich drzwiach, zanim oparłam się o biurko.
-Więc gdzie pójdziesz, kiedy pójdą do babci?
Nie odpowiedział. Kontynuował wpatrywanie się w podłogę. Ostatecznie odpowiedział
-Mogę... zostać tutaj? Jestem u Harry'ego zbyt często...nie..spałbym na kanapie.
-Okej.- powiedziałam, patrząc na kanapę w rogu, która była zwykle na ubrania. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej koc. Położył się na kanapie i schował pod nim . Odwrócił się do ściany. Westchnęłam i wspięłam się na łóżko, zamykając oczy.
-Mam nadzieję, że będzie z nim lepiej.- powiedział, roztrzęsionym głosem.
To była ostatnia rzecz jaką pamiętam.

***
Następnego ranka, kiedy się obudziłam, Louis wciąż chrapał. Po wyjściu z łazienki i umyciu się, żuł gumę i patrzył na plakaty, które przyczepiłam na ścianie, będąc lekko spocona.
-Justin Bieber? Wow, gej.- skomentował, zanim odwrócił się do mnie twarzą.
-Kiedy wychodzisz?- powiedziałam, krzyżując ręce na mojej klatce piersiowej.
Spojrzał w stronę okna i podążyłam za jego wzrokiem. Niebo było czarne i to oznaczało nadchodzącą burzę.
-Jesteś tak zdesperowana żeby uwolnić się ode mnie?- zapytał
-Nie, to tylko.... wciąż mnie przerażasz, Louis. I fakt że jutro w szkole to zacznie sprawiać, że będę nerwowa.
To było puknie do drzwi. Odwróciłam się.
-Jack? To tata. Helen i ja idziemy dzisiaj do muzeum...podrzucimy Lindsay i Josha do jej przyjaciół...chcesz iść?
-Uh.- przełknęłam ślinę, spoglądają na Louisa. Pokręcił powoli głową.
-Nie tato. Myślę, że zostanę w domu.
-Okej, numer do pizzeri jest na lodówce, ponieważ nie będziemy w domu aż do piątej. I nie wychodź na zewnątrz, nadchodzi burza, okej?
-Tak tato...pa.
Usłyszałam kroki schodzące w dół po schodach i odwróciłam się. Louis teraz był ubrany w nowy szarą koszulę i szarą bluzę. Jego włosy był zakręcone w jedną stronę, kiedy patrzył na mnie pytająco.

Lockie: http://www.polyvore.com/lockie/set?id=73329350

Usłyszałam jak drzwi zamykają się z trzaskiem, następnie samochód odjechał.
-Chodźmy...uh... zjeść śniadanie.
Podążył za mną po schodach w dół i usiadł na krześle kiedy otwierałam lodówkę.
-Co chcesz?- zapytałam- Płatki? Gofry? Naleś-
-Gofry.
Skinęłam.-Ile?
-Trzy.
Zrobiłam mu gofry i umieściła je na talerzu przed nim. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przed nim. Jadł swoje gofry, następnie odepchnął od siebie talerz. Spojrzał w dół na kubek, który trzymałam.
-Nic nie zjesz?- zapytał. Pokręciłam moją głową, zanim poszłam do zlewu ze jego talerzem, żeby go umyć. Położyłam go żeby wyschnął.
-I dlaczego nie jesz?- zapytał.
Podskoczyłam, czując jego oddech na mojej szyi. Odwróciłam się i moja głowa uderzyła o jego klatkę piersiową.
-Ponieważ...uh...nie jestem głodna.
Jak na znak, mój brzuch warknął. Nie wyglądał, jakby to zauważył.
-Nie wierzę ci.- powiedział, jego ręce ześlizgnęły się w dół do moich bioder. Chwycił je i podniósł mnie do góry, umieszczając mnie na stole. Spojrzałam na niego, kiedy unosił się nade mną. Jego ręce jeździły od moich bioder do moich ud i pocierał w górę i w dół moje uda, zanim ześlizgnęły się w dół do moich kolan i pociągnęły mnie w jego stronę, tak że stał pomiędzy moimi nogami. Jego dłonie przyjęły poprzednią pozycję na moich udach. Moje serce zaczęło bić szybciej kiedy, jego kciuki rysowały kółka po stronie moich ud.
-Pocałuj mnie.- wyszeptał. Położyłam moje dłonie na jego szyi i przyciągnęły go w moją stronę. Jego wargi ocierały się o moje przez chwilę, zanim zaczął mnie całować. Jego dłonie opierały się po obu stronach mnie, tak, że mógł mieć lepszy kąt. Mój umysł szalał, kiedy trzymał moją twarz w jego dłoniach. Był taki dobry w tym. Pogłębił pocałunek kiedy nasze języki otarły się o siebie i to wyglądało surrealistycznie. Nie wiem jak długo się obściskiwaliśmy, wszytko co wiem to że była prawie jedenasta, kiedy ziewnęłam. Louis wrócił z łazienki i usiadł na łóżku.
-Jackie?- zapytał, odwracając twarz do mnie. Byłam już w łóżku, przewijając Facebooka na moim telefonie.
-Hm?
-Mogę zostać tutaj dzisiaj?
-To nie jest to, co właśnie robisz?
-Nie, mam na myśli...w łóżku.- wyszeptał.
Moje serce się zatrzymało.
-W... łóżku?
Skinął.- Będę dobry, obiecuję. Po prostu... po prostu potrzebuję kogoś.
Zagryzłam moją dolną wargę i skinęłam. Zdjął swoją bluzę i zanurkował obok mnie, po prawej stronie łóżka. Przysunął się bliżej mnie aż leżał obok mnie w ciemności. To była różnorodna cisza, aż poczułam jego ręce zakręcające się wokół moich bioder i przyciągające mnie bliżej. Następnie jego ręka zaczęła ponownie skradać się do mojego biodra i oparła się na moich plecach, zanim powędrowała do mojego brzucha i wsunęła się pod moją koszulkę. Zadygotałam, moja twarz poczerwieniała z bliskości.
-Mogę cię o coś zapytać? -wyszeptał.
Skinęłam, jego ręką powędrowała wokół moich pleców pod moją koszulę.- Czy kiedykolwiek...byłaś dotykana, Jackie?
Jego głos przesłał mi dreszcze w dół mojego kręgosłupa.- Nie...dlaczego?
Jego prawa nogą wślizgnęła się pomiędzy moją.
-Czy...chcesz być dotykana?
Moja głowa wariowała. Nigdy w moim życiu nie pomyślałam, że to mogłoby się wydarzyć. Z Louisem.
-Nie... nie wiem...-wyszeptałam.
-Wiem, że jesteś przerażona...-zamilkł, głaskając moje plecy.
-Ale jest dobrze...
Wzięłam głęboki wdech, czekając na następne słowo.
-Jestem tutaj.

*** 
[1]- to jest taki fotel wypchany kulkami. Nie miałam zielonego pojęcia jak to przetłumaczyć na polski więc zostawiłam w oryginale.

Rozdział jest już sprawdzony :)  BLAH możecie również przeczytać na moim tumblr   
***
Hej, jak pewnie wiecie lub nie przejęłyśmy bloga od poprzedniej tłumaczki. Spróbujemy by rozdziały były dość często. Mam nadzieje, że będzie okej. @niallervxs & @JulkaKwana




4 komentarze:

  1. Podoba mi się bardzo :-) kompletnie nie rozumiem Louisa ale ok...mama pytanie wcześniej rozdziały też były dodawane na wattpad czy Wy też będziecie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka, która była zrobiona przez poprzednią tłumaczke zostanie usunięta. Natomiast na profilu moim pojawi się tłumaczenie od nowa. ")

      Usuń
    2. Ok w porządku dzięki za odpowiedź :-) i jak już będzie czy moglabym poprosić o linka...bo zdecydowanie wolę czytać tam :-)

      Usuń
  2. tak długo czekałam na tłumaczenie :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy wasz komentarz motywuje nas do dalszego tłumaczenia ;)
All the love. x