-Kocham cię, Jackie.
Moje usta uchyliły się z zaskoczenia. Czy on właśnie...?
Byłam oniemiała. Nikt nigdy nie wypowiedział do mnie tych słów, dosłownie nikt. Nawet moi rodzice.
Przejechał kciukiem po moich ustach i uśmiechnął się.
-Nie musisz odpowiadać. Chciałem po prostu, żebyś wiedziała, to wszystko. Naprawdę cię kocham, ale nie potrzebuję, żebyś odpowiedziała w tej chwili.
Moje serce fruwało. Pocałowałam jego dłoń, po czym on obrócił mnie i przycisną do swojej klatki piersiowej. Przycisnął usta do mojego ucha i złożył na nim krótki pocałunek, nic nie mówiąc.
Zamknęłam oczy, ale nie zasnęłam.
Louis jest tak trudny do zrozumienia. W jednej chwili policzkuje mnie w szkole, a w następnej staje w mojej obronie. Zabiera mnie do Londynu, a potem mówi, że jesteśmy... Potem mówi, że mnie kocha.
A ja za każdym razem mu wybaczam.
Jego klatka piersiowa łagodnie unosiła się i opadała przy moich plecach. Jego oddech był ciepły i spokojny na moim karku. Złapałam jego dłoń, która była przewieszona przez moje biodra i splotłam nasze palce.
Czułam, jak delikatnie zaciskają się na moich.
Nieważne jak mnie ranił, wiedziałam, że byłam zbyt słaba, by trzymać się od niego z daleka i nienawidziłam tego.
________
Była sobota i byłam szczęśliwa, że nie idę do szkoły przez kolejne dwa dni.
Siedziałam w moim pokoju na Facebooku, sprawdzając moją stronę główną. Była prawie dwunasta, a ja czekałam na Louisa, który obiecał nauczyć mnie jeździć na desce.
Szczerze mówiąc, nie byłam wielkim fanem jazdy na desce, ale jeśli to oznaczało spędzanie z nim czasu, to dlaczego nie do cholery?
Ubrałam się zgodnie z pogodą... Cóż, właściwie to nie. Ubrałam szorty i tank top. Nie miałam zamiaru ubrać płaszcza, więc będę miała pretekst, że jest mi zimno, kiedy będę znudzona jazdą na desce.
A potem Louis zabierze mnie do swojego domu i siedzielibyśmy w cieple jego pokoju.
Louis wysłał mi wiadomość, że jest na dworze i jest gotowy, by iść. Zbiegłam na dół po schodach i upewniłam się, że nikt nie usłyszy mnie, jak wychodzę. Już miałam przywitać się z Louisem, kiedy nagle się zatrzymałam. Był obok garażu, rozmawiając z moim ojcem.
Cholera.
Miał deskę pod prawą pachą i był ubrany w dżinsy, Vansy i dżinsową kurtkę.
Mój ojciec zauważył mnie i pomachał do mnie. Złapałam błagalne spojrzenie Louisa, który starał się zachować spokój, kiedy ja powoli do nich zmierzałam. Mój tata był w trakcie naprawiania samochodu.
-Uh...?- zaczęłam, próbując wyglądać nieświadomie.
-Louis właśnie powiedział mi, że przyszedł po ciebie.
Spojrzałam na Louisa szeroko otwartymi oczami.
-Więc, gdzie zabierasz moją córkę?- kontynuował tata, patrząc na swój samochód.
-Uh... Zabieram ją... Uh... Na lody.
-Lody, huh?- powtórzył tata i spojrzał na Louisa zmrożonymi oczami. Robi to zawsze, gdy jest sceptyczny.
-Tak, proszę pana- powiedział pewnie Louis.
-I jakiego rodzaju lody zamierzasz kupić... Pod koniec stycznia?
-Uh... Ciepłe lody.
Uderzyłam się w twarz, co sprawiło, że mój ojciec na mnie spojrzał. Przejechał wzrokiem przez moje ubranie.
-To jest to, co ubierasz w styczniu?
Louis odwrócił do mnie głowę i przygryzł wargę, po czym znów spojrzał na ojca.
-Więc możemy już iść?- zapytałam, patrząc na moje buty, zauważając, jak interesujące są.
-Taa uh, ta- powiedział Louis. -Miłego dnia, proszę pana.
Przygryzłam wargę, niemal śmiejąc się z poważnej postawy Louisa i obawy w jego oczach. Uścisnął dłoń mojego taty i skinął głową, po czym zwrócił się w moją stronę i zarzucił ramię wokół mnie.
Gdy szliśmy do samochodu, schylił się i wyszeptał:
-To był najstraszniejszy moment w moim życiu.
-Dlaczego?- zapytałam śmiejąc się.
Wskazał na park, do którego zazwyczaj chodziliśmy. Miał długą ścieżkę, prowadzącą do lasu.
-Nieważne- wymamrotał, odkładając deskę na ziemi.
-Powiedz mi.
-Jakie to ma znaczenie?
-Dobrze. Jeśli mi nie powiesz, to w porządku. Dobrze.
Spadłam na tyłek i oplotłam rękami nogi, przyciskając je do klatki piersiowej.
-Poważnie?- zapytał, wywracając oczami.
Uniosłam brwi i wydęłam wargi w uśmieszku.
-W porządku, powiem ci. Ale obiecaj, że nie będziesz się ze mnie śmiała.
Skinęłam głową, a on usiadł naprzeciwko mnie, naśladując moją siedzącą pozycję. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego pytająco, czekając na jego odpowiedź.
Ułożył dłonie na swoich kolanach i spojrzał w dół, jakby się wstydził.
-Cóż...Uh.. Bałem się... No wiesz... Że może on pomyśli, że nie jestem wystarczająco dobry dla ciebie i uh... Taa.
Umieściłam moje dłonie na jego i uśmiechnęłam się.
-Naprawdę? Nie ma nikogo, kto sprawiłby, że tak bym pomyślała.
Uśmiechnął się i splótł nasze palce, po czym pochylił się i pocałował mnie. Odpowiedziałam na pocałunek, ale on odsunął się, więc wydęłam wargi. Nacisnął na nią palcem i wstał.
-Chodź, nauczę cię jeździć na desce. Przysięgam, pokochasz to.
Wstałam i wytrzepałam tyłek. To właściwie fajne: wiedzieć, jak się jeździ na desce... Szczególnie w lecie.
Zauważyłam, że Louis, kiedy jeździ wygląda naprawdę... Gorąco.
Dwie godziny później, słońce zachodziło za chmurami, które zwiastowały burzę. Louis wiedział, że jej nie lubię, więc ostatecznie zaproponował powrót.
-Nie, jeszcze raz!- jęknęłam. Zjeżdżałam w dół chodnika, kiedy Louis mnie złapał. Głupie, wiem.
Wywrócił oczami i westchnął dramatycznie. Przysięgam, był królową dramatu.
-Dobrze.
Podparł ręce na biodrach, czekając aż pokonam dwadzieścia metrów pomiędzy nami. Rzeczywiście to robiłam, zanim złapał moje ramiona i przyciągnął mnie, więc mogłam wylądować na nim. Uśmiechnął się, zdając sobie sprawę z naszej pozycji. Siedziałam okrakiem na jego kroczu.
Podparł się na dłoniach, siadając.
-Lubię tę pozycję.
Zarumieniłam się i spróbowałam z niego wstać, ale mi nie pozwolił. Złapał moje biodra, po czym pochylił się, żeby mnie pocałować. Zamknęłam oczy i delikatnie ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej, czując, jak unosi się i opada.
Ułożył dłonie na moich udach i potarł nagą skórę, używając przy tym paznokci. Jęknęłam cicho w jego usta, na co zachichotał.
-Uwielbiam ten dźwięk.
Przycisnął pocałunek do mojej szyi i pociągnął za końce moich szortów.
-Nie jest na nie za zimno?
-Taaa, cokolwiek. Powiedziałeś ciepłe lody.
-Właściwie to było naprawdę mądre.
-Um, nie, nie było- zaśmiałam się, a on złapał moje biodra i podniósł mnie. Złapał mój nos pomiędzy palcami, po czym uśmiechnął się.
-Do ciebie, czy do mnie?
To zabrzmiało tak... Niegrzecznie.
-Obojętnie- wzruszyłam ramionami- Do mnie.
Zdjął swoją kurtkę i rozłożył, więc mogłam ją założyć. Odwróciłam się i włożyłam ręce w rękawy, po czym chłopak przytulił mnie od tyłu i zapiął ją. Zakrywała moje palce oraz połowę szortów.
Poczułam się trochę jak on, zarzucający prawą rękę wokół moich ramion i trzymający deskę w drugiej.
Prawie dotarliśmy do mojego domu, kiedy się zatrzymałam.
-Czekaj. Co, jeśli Lindsay zobaczy cię ze mną?
Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie.
-Pieprzyć to.
Kąciki moich ust rozszerzyły się w uśmiechu, kiedy ruszyliśmy drogą i wreszcie dotarliśmy do domu. Otworzyłam drzwi i powiedziałam Louisowi, że muszę dać znać tacie, że już jestem w domu, zanim pójdę na górę. Skinął głową i ruszył po schodach, zostawiając mnie na korytarzu.
Przeszłam przez salon i znalazłam go z Helen w kuchni. Gotowała coś, a on robił coś w laptopie. Spojrzał na mnie, kiedy zabrałam paczkę żelków Haribo z szafki.
-Oh, hej.
Helen uśmiechnęła się do mnie, więc oddałam jej uśmiech.
-Gdzie Louis?- zapytał tata, patrząc na moją kurtkę.
-Na górze.
-Louis- zapytała Helen.- Louis Tomlinson?
Mój tata skinął głową.
-Jackie się z nim umawia.
Jej usta ułożyły się w wyraz zdziwienia.
-Co? O mój Boże! To świetnie!
Czułam się niekomfortowo, więc złapałam butelkę wody i odwróciłam się do wyjścia.
-Obiad będzie gotowy za pół godziny i on jest zaproszony, żeby do nas dołączyć!- powiedziała Helen.
-I ZOSTAW DRZWI OTWARTE- dodał tata, a ja przekręciłam oczami. Starał się zagrać prawdziwego tatę, którego cokolwiek obchodzi.
Przeszłam przez korytarz i weszłam po schodach. Szłam do swojego pokoju, kiedy Lindsay i Mackenzie wyszły z pokoju mojej kuzynki. Wygląda na to, że gdzieś wychodzą.
-Oh, spójrz kto to.
Skuliłam się. Boże, tylko nie w moim domu. Proszę.
Mackenzie zrobiła krok do przodu i spojrzała na to, co mam w ręce.
-Zamierzamy zapełnić nasze grube usta kaloriami, hm?- zapytała, a ja zaczęłam czuć się niepewnie po raz kolejny. Kończyłam całe te zaburzenia odżywiania i cięcie się, ale to mi się wymykało... Ponownie.
-Nie- odpowiedziałam, patrząc na moje buty.
-A kogo to kurtka? Boże, nikt cię nie chce, jesteś taka żałosna, ubierając kurtkę ojca. To nawet nie wygląda na tobie dobrze.
Patrzyłam pomiędzy Mackenzie i Lindsay, jak Louis cicho wyszedł z mojego pokoju. Zatrzymał się i spojrzał na mnie, a później na Mackenzie.
-Kto cię w ogóle zechce? Może jeśli pozbędziesz się kilku kilogramów.
Wiedziałam, że nie zamierzam nic więcej dziś zjeść.
-Idziesz?
Obie odwróciły się zaskoczone i zauważyły Louisa idącego w naszą stronę. Moje oczy się rozszerzyły, kiedy przeszedł pomiędzy nimi i staną obok mnie, zarzucając rękę wokół moich ramion.
Obie patrzyły na niego w szoku, kiedy on szeroko się uśmiechną.
-Cześć Kenzie, Lindsay.
Były oniemiałe, mrugając kilka razy. Louis schylił się i wyszeptał wystarczająco głośno, aby one to usłyszały:
-Wyglądasz cudownie w mojej kurtce, kochanie. Chodźmy do pokoju i dokończmy to, co zaczęliśmy.
Przygryzłam wargę, aby się nie uśmiechnąć. Skinęłam głową, próbując wyglądać poważnie, a Louis zabrał paczkę Haribo z mojej dłoni, aby złączyć razem nasze palce.
-Oh i Mackenzie, jesteś pieprznięta czy zapomniałaś, że trzeba zmieniać rozszerzenia co roku?
Zaśmiałam się, ale szybko spoważniałam. Nie mogłam uwierzyć Louisowi.
-Kocham twój śmiech Aniele- powiedział i zaczął iść razem ze mną do mojego pokoju. Czasami był taki pyskaty...
-Wiesz, że teraz prawdopodobnie piszą o tym w swoim statusie na Facebooku, prawda?
-Co, bez podziękowania?- wydął wargi, a ja się uśmiechnęłam.
-Dziękuję.
Uśmiechnął się, ale wiedziałam, że to było udawane. Myślał o tym, co się stanie w poniedziałek, kiedy cała szkoła będzie o tym wiedzieć. Czułam się tak zawstydzona sobą... Nie czuł się komfortowo z tym że ludzie o nas wiedzą, może dlatego, że nie zasługiwałam na niego. Poczułam nagłą potrzebę płaczu i sięgnięcia po żyletkę, ale starałam się utrzymać spokój. Rzuciłam się na łóżko obok Louisa, żeby obejrzeć film na moim laptopie.
W końcu Louis poszedł do łazienki, wiec zatrzymałam film, szybko wyciągając mój telefon.
Do: Perrie
Wysłano: 13:42
Mackenzie i Lindsay wiedzą o nas.
(Ps. nie wiedzą o nas, zabawiających się.)
Od: Perrie
Otrzymane: 13:43
Jak?
Do: Perrie
Wysłano: 13:43
Długa historia... Ale nie chcę, żeby wiedziały. Prawdopodobnie to rozpowiedzą.
Od: Perrie
Otrzymane: 13:44
Zajmę się tym. Nie martw się kochanie x
Do: Perrie
Wysłano: 13:44
Jak? :O
Od: Perrie
Otrzymano: 13:34
Szantaż. Powiem ci później.
Do: Perrie
Wysłane: 13:45
Dziękuję. Kocham cię.
Odpowiedziała mi tym samym, a ja zaczęłam myśleć o słowach Louisa, które wciąż chodził mi po głowie.
"Kocham cię, Jackie".
Ja też go kocham i okażę mu to... Później.
-Mam nadzieję, że nie piszesz z jakimś facetem.
Uniosłam głowę i zobaczyłam Louisa podchodzącego do mnie i opadającego na brzuch obok mnie-Tylko z Perrie.
-Oh, taa, co z nią i Zaynem?
Wzruszyłam ramionami.
-Powiedziała mi, że go lubi, ale tak naprawdę nie rozmawiają.
Przekręcił oczami i podniósł się na kolana, równocześnie zamykając laptopa. Pochylił się i pocałował mnie, ciągnąc za nogi tak, aby leżały płasko na łóżku. Wspiął się nade mną i usiadł na mnie okrakiem. Ujął moja twarz, a ja zdążyłam się jeszcze uśmiechnąć przed pocałunkiem.
Ułożyłam dłonie na jego biodrach, a on wsunął język do moich ust.
Poczułam motyle w brzuchu, gdy pogłębił pocałunek i pchnął mnie na plecy.
-Obiad gotowy!- usłyszeliśmy głos Helen. Louis jęknął i cmoknął mój policzek, zanim się odsunął.
-Jackie?- zaczął, wstając.
-Co? -zapytałam, również wstając z łóżka i przygryzłam wargę.
-Kocham cię.
Mój brzuch zrobił tysiąc tysięcy koziołków. Otworzyłam usta, aby mu odpowiedzieć tym samym, ale zostaliśmy ponownie zawołani.
Przez komentarz Mackenzie, tak naprawdę nie zjadłam zbyt wiele, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. Mój tata wydawał się lubić Louisa, nawet jeśli miał 21 lat. Helen wypytywała o to, kiedy się zeszliśmy i naszą pierwszą randkę, a Louis nie wydawał się tym przejmować i co mnie zdziwiło, odpowiedział na wszystkie pytania bez namysłu. Nigdy nie pomyślałam, że zapamiętałby naszą randkę. To rzeczywiście był 29 grudnia.
Po obiedzie Louis powiedział, że musi iść, ponieważ jego matka napisała do niego podczas posiłku.
-Do zobaczenia w poniedziałek?- zapytał i przytulił mnie.
Skinęłam głową, a on pochylił się nad moim uchem, tak aby tata i Helen tego nie zauważyli.
-Kocham cię- wyszeptał.
Następnie pocałował mój policzek i odsunął się, mówiąc "do widzenia". Odwrócił się i wyszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi i odwróciłam się, aby zobaczyć Helen i tatę patrzących na mnie z szerokimi uśmiechami.
-Nie mogę uwierzyć, że masz chłopaka- powiedział tata.
-Nie powinieneś być bardziej przeciwko temu?- zapytałam, ale Helen się mi wcięła.
-Powinnaś zapraszać go częściej.
Byłam zakłopotana, więc postanowiłam uciec, biegnąc na górę po schodach.
__________
Był poniedziałkowy ranek, dzień, w którym mieliśmy zacząć próby do sztuki i pocałunku z Harrym.
Szczerze mówiąc, trochę się bałam. Nie dlatego, że nie wiedziałam jak go całować, ale dlatego, że bałam się co powie Louis i inni.
Miałam nadzieję, że to nie sprawi, że między mną i Harrym będzie niezręcznie. To by wszystko zniszczyło. Nie byłam zachwycona grą Sandy w tej sztuce z dwóch przyczyn: nie lubiłam być w centrum uwagi i miałam nosić obcisły, skórzany kostium, który pokaże wszystkim, jak gruba jestem.
Siedziałam na krześle na widowni, oglądać jak Louis i jego koledzy robią próby. Perrie siedziała obok mnie, jedząc burito, które sprawiało, że mój brzuch burczał, ale musiałam być silna. Wszystkim, co jadłam dziennie, było jabłko i może okazjonalnie jogurt, który podają na lunch'u.
Miałam obsesję: nie mogłam zjeść więcej niż 300 kalorii na dzień.
-Więc jak to zrobiłaś, że Mackenzie trzyma usta zamknięte?- zapytałam.
Spojrzała na mnie, biorąc gryza.
-Zaszantażowałam ją- powiedziała z pełnymi ustami.
-To takie atrakcyjne.
Uniosłyśmy głowy, żeby zobaczyć Zayna, patrzącego na nas z jego miejsca na scenie. Perrie pokazała mu środkowy palec, a on mrugnął do niej, więc odpowiedziała mu, przekręcając oczami i przełknęła jedzenie.
-Co jej powiedziałaś?
-Nie mogę powiedzieć... Ale wszystko, co musisz wiedzieć, to to, że już więcej nie musisz się o nią martwić.
-Cóż... Dziękuję. Tak myślę.
-Vega!- zawołała nauczycielka, a ja wstałam, zabierając skrypt. Weszłam po schodach, a wszyscy, z wyjątkiem Harry'ego, odeszli.
Louis poszedł na widownię z resztą studentów i usiadł obok Perrie. Ponad 50 par oczu patrzyło na mnie i Harry'ego wsiadających do samochodu. To była scena, kiedy Sandy i Danny byli w samochodzie, a on dał jej pierścionek.
Mackenzie zabijała mnie wzrokiem.
Zamknęłam drzwi samochodu, a Harry zrobił to samo, po czym spojrzał na skrypt. Nasze kolana się stykały, ale nikt nie mógł tego zobaczyć.
Zaczął czytać swoje linijki, a ja przeczytałam swoje. Moje oczy padły na przypis na stronie:
Sandy i Danny całują się przez dziesięć sekund.
Moje serce zaczęło bić szybciej w oczekiwaniu. Harry powiedział swoją linijkę, a potem nastała cisza.
Zobaczyłam go pochylającego się do mnie.
Nasze usta się zetknęły i to był moment, w którym motyle zaczęły poruszać się w moim brzuchu. Jego usta były niesamowicie miękkie i smakowały jak truskawki.
Ujął moją twarz, rozpalając moją skórę. Jego język dotknął mojej wargi, a ja już miałam wpuścić go do moich ust, kiedy nauczyciel krzyknął, że minęło już 10 sekund.
Wysiadłam z samochodu i zatrzasnęłam drzwi, tak jak to miałam w skrypcie.
Scena na tym się zakończyła i pan Schwartz zaczął klaskać, mówiąc, że to było perfekcyjne.
-Cudowne!- powiedział inny nauczyciel, a ja przygryzłam wargę, patrząc przez tłum, aby znaleźć Louisa. Jego usta zaciśnięte były w cienką linię, a jego dłonie zaciśnięte w pięści.
Kilka minut później, po tym, jak chłopcy przećwiczyli kolejną scenę, zostaliśmy zwolnieni, ponieważ była pora lunchu. Wyszłam na stołówkę z Perrie. Opowiadała mi ,jak zazdrosny był Louis, kiedy całowałam się z Harrym.
Rozejrzałam się dookoła, żeby odnaleźć jego wzrok z jego stolika. Głowa Harry'ego była zwieszona, kiedy bawił się czymś na talerzu.
Uśmiechnęłam się do Louisa, a on uśmiechnął się do mnie z powrotem puszczając mi oczko. Nie ważne jak podobał mi się pocałunek z Harrym, kocham Louisa.
______
Jest 28 luty, co oznacza, że koncert Justina Biebera jest tego wieczoru.
Tego wieczoru.
TEGO WIECZORU.
Nic wielkiego nie wydarzyło się w ostatnim miesiącu. Louis zabrał mnie do cudownej restauracji na walentynki, Rhya i Liam spotykają się już publicznie i Kelsey zerwała z Joshem.
Oraz, jutro jest moja i Louisa dwumiesięcznica ( od tłumacza: czyli, są ze sobą od dwóch miesięcy, nie wiedziałam jak to fajnie ująć). Wiem, że to żałosne, że liczę każdy miesiąc, ale naprawdę mi na nim zależy.
Niecierpliwie czekałam aż Rhya wyjdzie z mojej łazienki, żebyśmy mogły wreszcie wyjść i odebrać Lottie. Perrie nie ma pojęcia, że Zayn przychodzi, ale już niedługo się dowie i... To nie będzie zbyt miłe.
Myślała, że weźmiemy taksówkę na koncert, ale właściwie Zayn nas podwozi.
Rhya wyszła z łazienki, wzięła głęboki wdech i powiedziała Perrie, żeby zrobiła nam zdjęcie, żeby uwiecznić ten magiczny moment.
Mój tata próbował wymienić całą listę zasad, wliczając fakt, że nie zamierza odbierać nas z więzienia po tym, jak wskoczymy na scenę i zaczniemy seksualnie nękać Justina.
Wywróciłam oczami i zamknęłam za sobą drzwi, aby mógł ponownie je otworzyć i patrzeć jak idziemy chodnikiem do Jeepa Zayna, który już na nas czekał.
-Ale to...- zaczęła Perrie.
Usta Zayna wygięły się w uśmiechu, kiedy opuścił szybę.
-Wyglądacie dobrze- skomplementował, kiedy zatrzymałyśmy się przed nim.
-Nie- zaprotestowała Perrie- Proszę, powiedz mi, że nie idziesz też na koncert.
-Oh, ale idę- uśmiechnął się i otworzył jej drzwi, kłaniając się przed nią.
Perrie klepnęła go w głowę i wsiadła do samochodu, przed Rhyą.
Ja zajęłam miejsce pasażera i Zayn ruszył do Louisa. Rhya była ciekawa, dlaczego zabieramy siostrę Louisa, a ja przypomniałam sobie, że nie powiedziałam jej o tym, że jesteśmy razem.
Lottie była podekscytowana, wsiadając do samochodu. Była ubrana w koszulkę i czapkę z wizerunkiem Justina. Louis pojawił się przy oknie Zayna, które opuścił.
-Zajmij się nimi- powiedział, spoglądając na mnie. Strzelił mi uśmiech, a ja zarumieniłam się, patrząc w dół.
Widziałam go kątem oka, kiedy obszedł auto do mojej strony. Opuściłam szybę, a on uśmiechnął się, po czym się pochylił, więc ja też to zrobiłam. Zostawił szybki pocałunek na moich ustach, drażniąc mnie końcówką jego języka.
Uśmiechnęłam się i kontynuowałam pocałunek, ale przerwała nam szyba wędrująca w górę, również dotykająca podbródka Louisa. Pokazał Zaynowi środkowy palec, po czym roześmiał się i odszedł. Droga na koncert była pełna wyjaśnień o mnie i Louisie, ponieważ tego chciała Rhya, słuchania Justina Biebera i okazjonalnie sprzeczek Zerrie.
Koncert był niesamowity. Perrie została nawet One Less Lonely Girl [1], co sprawiło, że Zayn był zły. Wszyscy zrobiliśmy sobie zdjęcia z Justinem za kulisami, nawet Zayn, który cicho fangirlował. Byliśmy w drodze powrotnej do domu, totalnie zauroczeni tym, co się właśnie stało.
Napisałam do Louisa około pięćdziesiąt razy, ponieważ byłam tak bardzo podekscytowana. Odpisywał czymś jak "świetnie". "super", czy ":))". Wiedziałam, że go irytowałam, wiec wysłałam mu wiadomość "dobranoc", na co odpisał całującą buźką.
Najpierw odwieźliśmy Lottie, później Rhya i Perrie.
Zayn wystukiwał rytm na kierownicy, nucąc jakąś randomową piosenkę. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na niego.
-Zayn?
-Tak?- zapytał, nie patrząc na mnie, koncentrując się na drodze przed nim.
-Czy ty.. Czy jesteś.. W porządku z tym, że Louis i ja jesteśmy... razem?
-Dlaczego miałbym nie być?- zapytał i zatrzymał się na moim podjeździe.
-To tylko... Nie wiem. Po prostu chciałam wiedzieć... Mam na myśli, jestem frajerem, a Louis jest...
Przekręcił oczami.
-Nie jesteś frajerem, Jackie- powiedział, patrząc na mnie.
-Poważnie. Znam Louisa od przedszkola i zaufaj mi, nigdy nie patrzył na nikogo tak, jak patrzy na ciebie. Nie sądzę, że naprawdę dba o twoją reputację w szkole.
Przygryzłam wargę i skinęłam głową, dziękując mu.
-Więc... Branoc.
-Dobranoc Jackie.
Miałam już wysiąść z jego samochodu, kiedy mnie zatrzymał.
-Hej, Jackie?
-Tak?
-Czy mogę... Uh... Możesz dać mi numer Perrie?
Uśmiechnęłam się.
-Jasne.
Następny dzień minął szybko i było mi trochę smutno, ponieważ Louis nawet nie wspomniał o naszej rocznicy. Właściwie, nawet się do mnie nie odezwał. Zrozumiałam, że po prostu nie chce być ze mną widziany.
Dzwonek zadzwonił, ogłaszając, że to koniec szkoły na ten tydzień. Szłam do wyjścia ze szkolnego parkingu, kiedy piłka uderzyła mnie w głowę, wysyłając mnie na kolana. Wstawałam, kiedy jakaś stopa spotkała się z moim podbródkiem, sprawiając, że upadłam na tyłek.
Uniosłam głowę, aby zobaczyć Kurta górującego nade mną z uśmieszkiem.
-Czujesz to? Myślę, że właśnie mieliśmy trzęsienie, bo jesteś tak kurewsko gruba.
Przełknęłam ślinę i żałowałam, że zjadłam dziś spaghetti na lunchu. Usłyszałam śmiech Jasona, kiedy podchodził bliżej. Mały tłum zbierał się wokół nas, co mi się nie podobało.
Moje serce biło poza moją klatką piersiową, kiedy podeszli bliżej mnie. Kurt pociągnął mnie za mój plecak i pawie przewróciłam się po raz kolejny.
-Spójrz na swoją brzydką twarz. Powinnaś się wstydzić, chodzić po tym świecie.
To było jak cios nożem w serce. Zobaczyłam Jasona patrzącego na kogoś, zanim do niego krzyknął. Louis torował sobie przejście wśród studentów. Zebrał się tu teraz naprawdę duży tłum i wszystko, co chciałam zrobić to pójść do domu i płakać.
-Pokażmy wszystkim, jak gruba naprawdę jesteś- uśmiechnął się Jason, a Louis zatrzymał się po tym, jak opuścił tłum.
Jason szarpnął za moją kurtkę i podciągnął moją bluzkę, pokazując mój brzuch. Uderzył mnie, po czym się zaśmiał.
-Zraniłaś mój palec swoim tłuszczem, krowo.
Walczyłam ze łzami. Palce Jason'a zjechały do zapięcia moich dżinsów i złapał za zamek błyskawiczny. Kurt złapał moje dłonie jedną ręką, a drugą chwycił mój plecak.
-Chodź kolego, zdejmij jej spodnie i pokaż jej śmieszne tłuste rzeczy każdemu- powiedział Jason i odwrócił się do Louisa, który zaciskał teraz zęby.
Jason rzucił mu uśmieszek i stanął obok mnie, kiedy Louis szedł w naszą stronę.
Zrobi to.
Zaczęłam płakać, a Jason mnie spoliczkował.
-Nie płacz gruba suko.
Moje nogi się trzęsły, kiedy Louis zatrzymał się przede mną. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam, że był mokre. Patrzył na mnie z miną w stylu "przepraszam", po czym jego dłonie złapały moje dżinsy, gotowe, by je zdjąć. Zamknęłam oczy i poczułam jak się przesuwają.
Ale wtedy usłyszałam, jak zamek został zapięty, a koszulka i kurtka wróciły na swoje miejsce. Otworzyłam oczy, aby zobaczyć Louisa patrzącego na mnie z góry. Kciukami otarł moje policzki z łez.
-Co do kurwy koleś?- wrzasnął Jason.
-Puść ją- mruknął Louis do Kurta. -Teraz.
Poczułam, że mój plecak i ręce są wolne.
-Co kurwa? Jest jebaną krową, po prostu ją kopnij!- krzyknął Jason i uderzył mnie w brodę.
Louis uderzył go prosto w szczękę, sprawiając, ze wszyscy obserwujący wydali okrzyk. Kurt się odsunął, a Jason złapał się za nos, z którego ciekłą krew.
-Jesteś na haju?- zapytał Kurt, a ręce Louisa chwyciły jego kołnierz, unosząc chłopaka do góry.
-Posłuchaj mnie pieprzona cioto. Dotknij jej jeszcze raz, a złamię ci nogi.
-Jesteś popieprzony dzisiaj, jak możesz stawać po stronie...- zaczął Jason, ale Louis po raz kolejny pchnął go na ziemię, przygważdżając go do niej. Kopnął go w żebra.
-Nie mów tak do kurwy o mojej dziewczynie pieprzony ciulu! I to samo tyczy się wszystkich!- krzyknął, odwracając się i patrząc na studentów oglądających nas.
-Jeśli ktoś z was wyśmieje ją kiedykolwiek ponownie, przysięgam na pieprzonego Boga, że zrobię z was gówno! Jest moją dziewczyną i następny, który jej dotknie się doigra. Zrozumiano?
Kilkoro ludzi skinęło głowami, a ja byłam zbyt oniemiała, aby zrobić cokolwiek. Stanął po mojej stronie. Nazwał mnie swoją dziewczyną.
Stanął przede mną, a ja poczułam jak pięćdziesiąt par oczu jest na mnie. Zaczesał mi pasmo włosów za ucho i powiedział:
-Szczęśliwej dwumiesięcznicy aniele.
Później pochylił się i złożył pocałunek na moich ustach, po czym zarzucił ramie wokół mnie i poprowadził mnie do samochodu.
Wsiedliśmy do niego i odjechaliśmy, nic nie mówiąc ani na siebie nie patrząc. Nie odezwałam się, wiedząc, że chłopak myśli o tym, co się stało, prawdopodobnie żałując tego, że staną po mojej stronie.
Nie wiem, gdzie jechaliśmy, ale na pewno nie odwoził mnie do domu.
Zatrzymał samochód przed supermarketem, po czym wysiadł, trzaskając drzwiami.
Poszłam za nim do środka, idąc z nim ramię w ramie. Ta cisza nie była niekomfortowa.
Jego palce musnęły moje, po czym złączyły się. Uśmiechnęłam się, patrząc na moje trampki, kiedy szliśmy.
-Co bierzemy?
Wzruszył ramionami, nie mówiąc nic. Żułam moją wargę, czując się smutno. Oczywiście nie myślał, kiedy stawał po mojej stronie i zawsze będzie tego żałował.
Dlaczego miałby chcieć, żeby ludzie wiedzieli, że umawia się z tak grubą krową?
Czułam się, jakbym miała kamień w brzuchu. Wiedziałam, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra. Chciałam, żeby był ze mnie dumny, żeby czuł się szczęśliwy, dlatego że jest ze mną.
Ale wiedziałam, że nigdy nie będzie. Dlaczego miałby?
Nagle poczułam ogromną potrzebę żyletki, ale ukryłam tę myśl z boku mojego umysłu, próbując skupić się na towarze na półkach.
Ścisnęłam jego dłoń, na co odpowiedział tym samym, jakoś ogrzewając moje serce.
Zatrzymał się w przedziale z napojami i chwycił butelkę coli, po czym przeszedł do kolejnego i złapał paczkę czipsów. Nie puścił mojej dłoni, kiedy płacił za to wszystko.
Padało na zewnątrz, więc skończyliśmy, siedząc na ławce na przystanku autobusowym, sami.
Przyciągnęłam nogi do mojej klatki piersiowej i przytuliłam moje kolana, kładąc na nich brodę. Patrzyłam jak pije prosto z butelki oraz otwiera czipsy.
-Przepraszam- powiedziałam smutno, składając moje palce razem.
Spojrzał na mnie.
-Dlaczego?
-Za... Uh... Denerwowanie cię. Naprawdę mi przykro, że musiałeś upokorzyć się przed wszystkimi.
Jego usta się rozszerzyły.
-Cz-czekaj. Myślałaś, że jestem wściekły na ciebie?
Wzruszyłam ramionami i skinęłam głową. Pochylił się, opierając łokcie na swoich kolanach, przez co mógł lepiej na mnie patrzeć.
-Jestem wściekły na siebie.
-Oh.
-Spójrz na mnie- powiedział i usiadł prosto, unosząc mój podbródek, abym spojrzała mu w oczy.
-Jestem wściekły na siebie, bo nie zatrzymałem ich wcześniej. Kocham cię i nie masz pojęcia, jak bardzo chciałbym cofnąć czas i stanąć w twojej obronie za pierwszym razem. Chcę cię chronić aniele.
-Louis- powiedziałam wolno.
-Tak?
-Kocham cię.
Zamrugał dwa razy, po czym się uśmiechnął.
-Ja też cię kocham- powiedział, po czym pochylił się i pocałował mnie. Złapałam jego dolną wargę pomiędzy moje zęby i pociągnęłam za nią, kiedy się odsuwał.
Uśmiechnął się na ten ruch i ułożył dłoń na moim kolanie.
-Chciałbym wrócić z tobą do domu, ale obiecałem mojej młodszej siostrze, że pojadę i obejrzę jej występ baletowy dzisiaj.
Skinęłam głową.
-Taa nie ma problemu. Chciałam tylko... nieważne.
Potarł moje kolano, po czym wstał, klepiąc je.
-Odwiozę cię.
Wstałam, a on owinął ramie wokół mnie.
Pocałował mnie ostatni raz przed moimi drzwiami, po czym wsiadł do samochodu i odjechał. Odwróciłam się do drzwi i zadzwoniłam, ponieważ zapomniałam swoich kluczy.
Dzwoniłam dzwonkiem przez jakieś dwie minuty, ale nikt mi nie otworzył. Odwróciłam się i zobaczyłam Range Rover'a Harry'ego na podjeździe. Szybko przebiegłam przez ulicę, ale to było bez sensu. I tak byłam przemoczona.
Pukałam do drzwi jego szopy aż otworzył. Był ubrany w zwykły biały T-shirt z kołnierzem w kształcie litery V i spodnie.
-Nie ma nikogo w moim domu- wyjaśniłam. Przesunął się, pozwalając mi wejść do środka.
Zdjęłam mój plecak i mokrą kurtkę.
-Tutaj- powiedział Harry i podał mi ręcznik. -Możesz się wysuszyć w łazience.
Dał mi parę spodni i koszulkę. Skinęłam głową, dziękując mu, po czym weszłam do łazienki, żeby się przebrać.
Kiedy wyszłam, siedział przy biurku, robiąc coś na laptopie.
Pochyliłam się nad jego ramieniem, żeby zobaczyć co robi. Był na Facebook'u.
-Mogę się zalogować?- zapytałam.
-Tak.
Wylogował się z jego konta, a jego ramie otarło się o moją klatkę piersiową, kiedy wpisywałam email. Moje obie ręce był wokół jego szyi, ponieważ pochylałam się nad nim. Odwrócił wzrok, kiedy wpisywałam hasło i zaczekaliśmy pięć sekund.
Miałam około stu nowych zaproszeń do znajomych, dwieście powiadomień i dziesięć wiadomości. Wszystkie były od dziewczyn pytających mnie jak to się stało i jak zdobyłam Louisa.
Miałam też pytanie o oznaczenie związku z Louisem. Mój policzek dotknął Harry'ego, kiedy kliknęłam akceptację. Po tym się wylogowałam.
Jego skóra zapłonęła obok mojej, kiedy żadne z nas się nie odzywało. Odwrócił do mnie głowę, a jego usta musnęły mój policzek.
-Pokaż mi twoje nadgarstki.
Cieszyłam się, że cięłam tylko swoje uda, więc on może tego nie zauważy.
Wyprostowałam się i pokazałam mu nadgarstki. Jego długie palce ujęły moje dłonie i spojrzał na blizny.
-To była tylko chwila- wymamrotałam i odsunęłam się, żeby usiąść na łóżku.
Obrócił się na krześle i przysunął do mnie.
-Czy Louis wie?- zapytał, opierając łokcie na kolanach, tak jak Louis to robił.
-Nie i nie dowie się.
-Co z twoimi udami?
-Nic- wymamrotałam i spróbowałam obciągnąć bluzkę trochę bardziej w dół.
-Jesteś pewna?- zapytał.
Skinęłam głową, nie patrząc w jego oczy. Dotknął moich kolan i zaczął rysować na nich kształty.
-Ale jesz, prawda?
Nie.
-Tak.
-To dobrze.
Nastała krótka chwila ciszy, a ja zdałam sobie sprawę, że przestało padać.
Spojrzałam w okno i zobaczyłam, że samochód mojego taty właśnie wjechał na podjazd.
-Powinnam iść- powiedziałam i wstałam. Dłoń Harry'ego utrzymywała się na moim udzie, zanim się zsunęła.
Podparł głowę i zaczął bawić się palcami.
-Przyniosę ci ubrania, po tym, jak je wypiorę- powiedziałam, a on wzruszył ramionami, kiwając głową.
-Przyjdziesz na mecz w piątek?- zapytał, wstając i podszedł, żeby zatrzymać się obok mnie, kiedy zakładałam plecak i zabierałam swoje rzeczy.
-Taa- uh tak, pewnie- powiedziałam i spojrzałam na niego. Jest taki wysoki, pewnie o 30 cm wyższy ode mnie. Miałam 1,54 m, a on 1,82 m.
Odwróciłam się, żeby wyjść.
-Jackie?
-Tak?
Patrzył na mnie, po czym jego wzrok spadł na moje usta.
-Czy możesz...Nic. Nieważne.
Nie zamierzałam zmuszać go do mówienia. Nie chciałam też pytać go czy wciąż się tnie- jego nadgarstki były pokryte bransoletkami.
Przeszłam przez ulicę czując jego wzrok na moich plecach.
_______
Nadszedł dzień meczu i wszyscy byliśmy zdenerwowani. Louis mówił o tym cały miesiąc i opowiadał o tym, jak szczęśliwy będzie, jeśli wygrają.
Rhya, Perrie i ja przychodziłyśmy, żeby zobaczyć treningi odkąd Rhya była z Liamem, a ja z Louisem.
Było wpół do dwudziestej, a gra zaczynała się o dwudziestej pierwszej. Rhya kupiła popcorn, a Perrie napoje. Stałyśmy w czwartym rzędzie na trybunach, które już były wypełnione rodzinami i przyjaciółmi grających.
Mój tata i Helen również tu byli, razem z JJ. Siedzieli kilka rzędów wyżej. Naszą maskotką był jastrząb, który tańczył wokół boiska. Cheerleaderki (w tym Foxy Five) zatańczyły swój układ, śpiewając hymn i to wszystko.
Spojrzałam w dół na moje buty, kiedy ich spódniczki podlatywały w górę, odsłaniając ich perfekcyjne ciała. Czułam się przy nich jak wieloryb.
Potem drużyny były ogłaszane. Zaczęli od drużyny przeciwnej, która wybiegła na murawę, kiedy wyczytali jej nazwę.
Nasza drużyna została ogłoszona. Oczywiście, wszyscy zaczęli krzyczeć, kiedy Louis, kapitan, się ukazał. Uśmiechnęłam się, czując, że moje serce fruwa. Machnął do wszystkich, po czym stanął na linii ze swoją drużyną, czekając aż trener powie kilka słów o England High School Cup Finale [2].
Szukał kogoś w tłumie i kiedy mnie znalazł, mrugnął do mnie, oblizał usta, kiwnął i wysłał całusa.
Perrie szturchnęła mnie łokciem, a ja zarumieniłam się, akurat, wtedy gdy drużyny ustawiały się na pozycje.
Gra się rozpoczęła i wszyscy siedzieli na skrajach siedzeń.
Osiemdziesiąt siedem minut później wynik ukazywał 1:1. Dosłownie wszyscy stali, dopingując drużynę, którą przybyli zobaczyć. Cheerleaderki wrzeszczały, skacząc wokoło i trzęsąc wszędzie swoimi pomponami.
Gracz drużyny przeciwnej zbliżał się do bramki. Louis szybko podbiegł do niego i zabrał mu piłkę.
Okrzyki były słyszalne wszędzie, kiedy dobiegł do bramki przeciwników. Spojrzałam na zegarek i było pół minuty do zakończenia meczu.
Louis zamachnął się i uderzył piłkę, kierując ją prosto do bramki. Każdy osobny człowiek, który przyszedł na mecz, zaczął wrzeszczeć i gratulować mu. Louis wyrzucił ręce w powietrze, krzycząc coś. Chwilę później usłyszeliśmy kończący gwizdek i zwycięzcy zostali ogłoszeni. Louis podbiegł do pozostałych graczy z drużyny i wskoczył na nich.
Trener Duff złapał puchar, podając go Louis'owi. Wszyscy klaskali, a ja byłam z niego taka dumna. Zdjął koszulkę i rzucił ją cheerleaderkom mrugając do nich. Mój brzuch wykonał salto.
-Chodźmy im pogratulować!- krzyknęła Rhya i zbiegła po schodach do wyjścia z trybun. Starałam się za nią nadążyć, ale ostatecznie ją zgubiłam.
Szłam pustym korytarzem, nie wiedząc, gdzie tak naprawdę powinnam iść. Myślę, że błądziłam jakieś dziesięć minut. Rozglądnęłam się i usłyszałam otwierane drzwi. Zobaczyłam Louisa wchodzącego na korytarz, trzymającego w dłoni telefon. Przejechał dłonią przez włosy i spojrzał na wyświetlacz.
Jego koszulka była znów na miejscu. Podniósł głowę i kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się i zaczął biec w moją stronę, otwierając ramiona.
Uśmiechnęłam się, kiedy podniósł mnie, nawet jeśli poczułam się ciężka. Odkręcił się ze mną raz, po czym objął mnie w pasie i pocałował mnie. Oddałam mu pocałunek, a on odstawił mnie i pocałował moje czoło.
-Co ty tu robisz?- zapytał.
-Zgubiłam się.
-To słodkie.
Zmarszczyłam nosek, na co się zaśmiał.
-Cóż, pójdę do szatni, a później jest afterparty...- przerwał, patrząc w dół na swoje stopy. Wiedziałam, że nie jestem zaproszona. Oczywiście, że nie byłam.
-Ja-ja muszę iść. Jestem kapitanem. To jest... Impreza dla całej drużyny i cheerleaderek- wyjąkał.
-Nie, jest okey. Zobaczymy się później, okey?- zapytałam spokojnie, nawet jeśli czułam, jak łamię się w środku.
Skinął głową i ponownie mnie pocałował.
-Do zobaczenia aniele.
Uśmiechnęłam się, patrząc jak odbiega krzycząc, aż wszedł do środka. Stałam tak przez chwilę, myśląc o tym, co się stanie na imprezie. Całe moje ciało cierpiało na myśl, że będzie w tym samym pomieszczeniu z cheerlederkami.
Zaczęłam iść w kierunku, w którym odszedł, widząc napis wyjścia na parking.
Przypadkowo podsłuchałam rozmowę. Mogłam dokładnie rozpoznać głos Louisa i Kurta spoza pozostałych podekscytowanych chłopców.
-TO BYŁO KUREWSKO NIESAMOWITE BRACIE!- powiedział Kurt, a ja się zatrzymałam.
-Dzięki- wymamrotał Louis.
-Więc kogo będziesz dzisiaj pieprzył? Stawiam na Lindsay!
-Nikogo.
-Chyba nie jesteś poważny z tym świrowaniem z Jackie?
-Zamknij się.
-Ona nigdy nie pozwoli ci się pieprzyć. Przysięgam, ona jest jak zakonnica, czy coś. Dalej stary, ona nie musi wiedzieć. Jeden skok w bok jej nie zrani, dobrze mówię?
Mój brzuch był w węzłach.
-Tak, stary. Masz rację- powiedział Louis, kiedy ja, przysięgam, poczułam jak moje serce rozdziera się na pół. Przygryzłam wargę i zaczęłam iść w kierunku wyjścia, nie chcąc być tu ani chwili dłużej.
Kiedy wyszłam na zewnątrz, od razu zauważyłam znany mi Range Rover. Harry zakaszlał głośno, kiedy wyjmował klucze z kieszeni. Torba sportowa, w której trzymał rzeczy piłkarskie była luźna przewieszona przez jego ramie.
Otworzył drzwi.
-Harry!- zawołałam, ale mój głos wyszedł słabo.
Odwrócił się i udało mu się lekko uśmiechnąć.
-Możesz zabrać mnie do domu?
Skinął głową, a ja wsiadłam do samochodu, starając się nie złamać przy nim.
Cisza podczas jazdy była przerwana jedynie przez muzykę grającą z radia. Powiedział mi, że nie idzie na imprezę, bo był przeziębiony kilka dni temu. Mogłam powiedzieć, że przez głośny kaszel i częste kichanie. Zatrzymał się na jego podjeździe.
Podziękowałam mu i wysiadłam z samochodu, gotowa, żeby iść do mojego domu.
-Hey... Uh...- zaczął, a ja odwróciłam się, powstrzymując moje łzy. Po prostu chciałam być sama.
-Zostań- zapytał, ale jakkolwiek brzmiało to, jak stwierdzenie.
Skinęłam głową. Wysłałam tacie wiadomość, że zostaję u Rhyi, kiedy szliśmy do jego szopy. Zgodził się i dołączyłam do Harry'ego w jego pokoju. Poszedł wziąć prysznic, a ja usiadłam na krześle obok jego biurka, patrząc w dół na moje nagie uda, odsłonięte przez dżinsowe spodenki, które ubrałam.
Przeglądnęłam jego szuflady i znalazłam różową koszulkę i szorty w kratę do ubrania (najprawdopodobniej należały do Mackenzie ale nie obchodziło mnie to), ponieważ nie czułam się komfortowo w crop topie, który miałam na sobie. Złapałam skórę na moich kolanach, chcąc wyciąć każdy cal tłuszczu. Chciałam być szczupła, może wtedy Louis by mnie polubił.
Przygryzłam wargę, czując, jak łzy wypływają na moje policzki. Schowałam twarz w dłonie i zacisnęłam oczy, próbując nie wypuścić żadnego odgłosu z moich ust.
W zasadzie Louis stracił wszystko, co miał. Wiedziałam, że zostawi mnie przez to, że się nie pieprzyliśmy.
Poczułam dwie ciepłe dłonie zabierające moje dłonie z mojej twarzy. Harry podniósł mnie, po czym otarł łzy z moich policzków.
-Hey... Dlaczego płaczesz kochanie?
Zmarszczyłam brwi, a on przytulił mnie, przyciągając do swojej klatki piersiowej.
-Louis powiedział, że zamierza pieprzyć i-nną dziewczynę dz-isiaj- wyszeptałam. Jego ciało się napięło, a ja potrząsnęłam głową nie chcąc wierzyć, że to, co się dzieje jest prawdziwe.
-Spójrz na mnie- powiedział, szturchając nosem moje czoło. Spojrzałam na niego do góry.
-Nie zasługujesz na to, kochanie.
-Zasługuję...
-Nie, oczywiście, że nie.
Zasługiwałam. Dlaczego ktokolwiek miałby mnie kochać?
Nastała krótka chwila ciszy. Wszystko, co mogłam usłyszeć to nasze nierówne oddechy.
Oczy Harry'ego opadł na moje usta, po czym pochylił do mnie swoją głowę, łącząc nasze usta. Mój umysł był zamglony, kiedy kontynuowałam pocałunek. Jego ręce ujęły moją twarz, pogłębiając pocałunek.
Ułożyłam dłonie na jego śmiesznie chudych biodrach. Moje serce miało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej, kiedy jego ręce powoli przesuwały się po moich bokach, po czym uniosły trochę koszulkę.
-Jackie- odetchnął Harry, patrząc mi w oczy, po czym oparł swoją głowę o moją.
-Pozwól mi się z tobą kochać.
//
[1] One Less Lonely Girl -Justin wybierał w trasie jedną dziewczynę, która była właśnie jego One Less Lonely Girl.
[2]England High School Cup Finale - najważniejszy mecz. Gra o puchar Anglii w kategorii liceum.
Zapraszam na twittera! Tam zawsze daję znać co z rozdziałem ;) @_Alice_Ally_
Błagam tłumacz jak najszybciej następny proszę
OdpowiedzUsuńomg, to jest cudowne, swietnie tlumaczysz i przyjemnie sie to wszystko czyta! czekam na nastepny x
OdpowiedzUsuńdziękuję! staram się :)))
Usuńomg! seks z Harrym?! jestem na tak! *.*
OdpowiedzUsuńDobreee!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;*
wowwwww....
OdpowiedzUsuńŚwietnie przetłumaczony rozdział!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba
Kiedy następny ?
Kiedy będzie następny? :)
OdpowiedzUsuńWczoraj natrafiłam na to ff, jest genialne! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :*
Kiedy następny?
OdpowiedzUsuń